Rozdział 25

Jak praktycznie zbawiać świat?

Od najdawniejszych czasów widać, że ludzie są obciążeni złem i bardzo na nie nieodporni. Jest też duża nieświadomość jego istnienia, choć weszło ono głęboko w naszą cywilizację. Zło towarzyszy nie tylko polityce, gospodarce czy kulturze, ale również religii.

Historia przejścia Izraelitów przez pustynię pokazała jak silne jest zło nawet w najbardziej „religijnej” sytuacji społecznej. W czasie gdy Mojżesz starał się uświadomić im opiekę Bożą, oni wznowili kult złotego cielca, co było ewidentnym przeciwieństwem tego, czego on pragnął. Gdy ich lider, ryzykując życiem i poświęcając samego siebie, przygotowywał naród do rozpoczęcia nowego życia, oni pod jego nieobecność powrócili do zabobonów całkowicie sprzecznych z wolą Jahwe. Dla Mojżesza ich zachowanie oznaczało powrót do kultu Szatana. Nic dziwnego, że zareagował rozbiciem Kamiennych Tablic.

W ciągu wieków ludzkość z niezwykłą łatwością poddawała się złu. Równocześnie z trudnością dostrzegała działania na rzecz przywrócenia stanu dobra ustanowionego przez Stwórcę. Mało kto mógł sobie z tą sytuacją poradzić. Choć do przeprowadzenia zbawienia została powołana większość religii, to niestety nie poradziły sobie one z tym zadaniem. Praktycznie każdy związek wyznaniowy, kościół czy ruch religijny może być na tyle obciążony złem, że zamiast pracy nad zbawieniem ludzi ugruntowuje kult „złotego cielca”. Wielu duchownym może się wydawać, że służą Bogu i ludziom, a faktycznie są narzędziem w dyspozycji „pana tego świata”. Na przykład kościół katolicki wygląda czasem jak starożytne świątynie obwieszone bogactwem, w których kapłani ubrani w piękne szaty czczą artystyczne obrazy Jezusa, zamiast wprowadzać Jego naukę o miłości i zbawieniu.

Dlatego essenceizm twierdzi, że religia powinna być głoszona w formie indywidulnego przekazywania wiedzy religijnej, tak jak to robią wędrowni misjonarze czy mnisi. W wyniku analizy historii religii można dojść do wniosku, że ustanowione kościoły, zbory, gminy wyznaniowe czy inne podobne struktury są niezdolne do pobudzenia swoich wiernych do aktywnego udziału w procesie zbawienia świata. Stać ich jedynie na namawianie ludzi, aby czekali w gotowości na to, co zrobi Bóg. Tymczasem tylko usilne nauczanie odpowiedzialności za zbawienie poparte własnym przykładem może dać wymierne skutki. Najlepiej po prostu naśladować misję Jezusa Chrystusa. Ma to być zatem wędrówka po świecie, aby osobiście poruszyć każdego człowieka. W dzisiejszych czasach można to dodatkowo robić na portalach społecznościowych. Niestety jest to tylko pośrednie zbliżenie się do drugiej osoby, choć ten sposób może trochę wyjaśnić problem przywrócenia świata do stanu zgodnego z koncepcją Stwórcy.

Dlatego najskuteczniejsi byliby wędrujący po świecie zadeklarowani misjonarze, świadomi swojej wiedzy o Bogu, pokazujący na własnym przykładzie, jak bez wyjątku kochać wszystkich ludzi jako dzieci Boga. Tylko tak najlepiej wprowadzać w życie zalecenie Jezusa Chrystusa o „chodzeniu i nauczaniu”. Oznacza to rozsiewanie miłości oraz przekazywanie wiedzy przyniesionej przez Syna Bożego.  To może być jak wieść gminna przekazywana z ust do ust, z komputera do komputera czy ze smartfonu do smartfonu. W ten sposób będzie ona mogła dotknąć każdego z nas. To też tak, jak z tym koronawirusem COVID-19, który rozszerzając się, zaraził cały świat. Przechodził on od osoby do osoby, ingerując w kolejne życie ludzkie. Był trudny do powstrzymania i bardzo skuteczny. Niósł ze sobą nową mutację życia. Gdy tego wirusa zamknięto w szpitalach, kazano ludziom siedzieć w domu i równocześnie oddzielono ich od siebie kwarantanną, to zaczął zanikać. Stąd nie można zamknąć nauczania o zbawieniu w świątyniach. Widać z tego, że wiedza o Bogu nie może „siedzieć w domu” i „być na kwarantannie”. Musi przenosić się z człowieka na człowieka, „mutować” nasze życie, aż w końcu „zarazić’ cały świat miłością do Stwórcy. Jest przecież tylko jedna miłość do Ojca ludzkości. Najwyraźniej pokazał ją Jezus Chrystus, ale pokazywali ją też liczni dobrzy ludzie. Warunek do takiej działalności był bardzo jasny: ci „obieżyświaty” mieli bezwarunkowo kochać wszystkich ludzi, bezwarunkowo przebaczać całą ich przeszłość i bezwarunkowo poświęcać swoje życie temu „chodzeniu i nauczaniu”.

Stąd wynika ważny wniosek, w jaki sposób należy zbawiać świat. Nie ma tego dokonać Bóg, ale muszą to zrobić ludzie prowadzeni przez Zbawiciela. Jezus już raz chodził wśród nas i nauczał. Przygotował i posłał w świat wielu takich podobnych Mu „obieżyświatów”. Teraz też mogą się znaleźć tacy „wędrownicy”. Wystarczy, że wyjdą ze swoich kościołów, synagog, świątyń, domów parafialnych, sal katechetycznych i innych instytucji. Zamiast siedzieć za murami swoich siedzib mogą chodzić po świecie, głosząc dokładnie tę miłość, którą głosił Jezus i którą po Nim głosili ci, którzy Go w pełni zrozumieli. Wiem, że kiedyś wielu z nich prześladowano i zabijano. Nic dziwnego, gdyż panem tego świata jest wciąż Szatan. Jednak gdy zrobi to bardzo wiele osób zakochanych w Bogu oraz świadomych destruktywnej mocy Szatana, to będą oni mieli ogromną siłę przebicia. Może się zdarzyć, że przeprowadzenie zbawienia będzie ich misją na całe życie. Ci, którzy są za słabi fizycznie, aby „chodzić i nauczać”, mogą to robić zastępczo przez Internet, portale społecznościowe, strony internetowe, blogi i indywidualne rozmowy przez telefon. Jednak ci zdrowi powinni to robić bezpośrednio. To jest tak jak z miłością jednego człowieka do drugiego. Trzeba stanąć twarzą w twarz przed drugą osobą, zaprzyjaźnić się z nią, być z nią choć przez chwilę, aby zarazić ją wirusem miłości od Boga. Nie wiem dokładnie, ilu jest duchownych oddzielonych instytucjonalnymi murami od prawdziwej misji „chodzenia i nauczania”, ale na pewno jest to ogromna rzesza, która mogłaby pokryć swą działalnością część świata. Dodatkowo mogą to być świeccy ochotnicy chętni do „wędrownego” nauczania o zbawianiu. Może to być sprzedawca w osiedlowym sklepie, tapicer mający mały zakład na obrzeżach miasta, nauczyciel ze szkoły, polityk z pierwszych stron gazet, ulubiony prezenter telewizyjny, właściciel narożnej restauracji czy sławny fizyk z Nagrodą Nobla. O „technice” prowadzenia zbawienia oraz o wiedzy, którą należy mieć, napiszę w innym miejscu.

Zatem religie powinny zostać zmienione, tworząc rzesze „obieżyświatów”. Inni ludzie, którzy nie byliby misjonarzami, a są naukowcami, biznesmenami, a szczególnie politykami powinni ich wspierać. Mogą na przykład ułatwić im poruszanie się po świecie, żywić ich i likwidować wszelkie materialne bariery. Przy wspieraniu tych „obieżyświatów” ludzie pozwolą się „zarazić wirusem miłości”. Być może zabierze to wiele lat, ale zaowocuje właściwą formą cywilizacji ludzkiej, którą Stwórca przygotował tysiące lat temu.

To, co napisałem powyżej, jest oczywiście tylko pięknym marzeniem. Warto jednak wiedzieć, że wobec potęgi Szatana tylko gigantyczny wysiłek całej ludzkości może doprowadzić do pełnego zbawienia. Na taki podobny wysiłek nie zdobył się dwa tysiące lat temu naród żydowski, choć dotyczył on skali tylko jednego małego kraju. Z perspektywy skutków porażki z tamtych czasów widać teraz, że przed ludzkością stoi stokroć trudniejsze zadanie. Z tego wynika, że szansa na realizację takiej formy zbawienia świata jest nikła.

Jeśli jednak tego nie zrobimy, to jedyną szansą na zbawienie będzie ingerencja z zewnątrz. W dalszym ciągu nie chodzi o ingerencję Stwórcy, ale być może innych cywilizacji pozaziemskich. Ułomnością takiego rozwiązania jest przede wszystkim to, że nauka nie znalazła aż dotąd żadnych śladów życia w otaczającym nas kosmosie, a tym bardziej cywilizacji podobnych do naszej. Jednak upierając się przy mojej tezie, muszę przypomnieć, że dzieło stworzenia ludzi dokonane przez Byt Pierwoistny może dotyczyć każdego zakątka wszechświata. Konkretnie chodzi o „duchową pomoc” w zabawieniu ze strony takiej cywilizacji w kosmosie, w której nigdy nie było zła i która byłaby dla nas wzorem do naśladowania. Niestety, dla pesymistycznie myślącego człowieka tak samo mało prawdopodobne jest zbawienie świata przy pomocy cywilizacji ludzkich z innych planet, jak przez opisanych powyżej „obieżyświatów”.

 

 

 

 

 

 

 

Essenceizm -

Analityczny system dla zrozumienia istnienia Boga, świata duchowego i wieczności człowieka

 Treść tej strony internetowej to książki o systemie analitycznym essenceizm oraz:

                                                  Teoria Wiecznego istnienia

 1. Essenceizm 1 - “Bóg nie jest z tego świata”zrozumienie Boga

 2. Essenceizm 2 - “My jesteśmy z tego świata” - zrozumienie człowieka

 3. Essenceizm 3 - “Zło jest z tego świata” - zrozumienie zła

 4. Essenceizm 4 - “Wizja nie z tego świata” - zrozumienie świata

 5. Essenceizm 5 - “Wieczność nie jest z tego świata” - zrozumienie wieczności

 6. Essenceizm 6 - “Nieprawdziwi bogowie z tego świata” - zrozumienie roli religii

 7. Essenceizm 7 - “Miłość z tego i nie z tego świata” - zrozumienie siły miłości

 7. Essenceizm 8 - “Rzeczywistość z tego i nie z tego świata” - zrozumienie rzeczywistości

  Wprowadzenie:  Zarys Teorii Wiecznego istnienia - broszura informująca o tej teorii