Człowiek wobec śmierci

Świat duchowy – nasze przeznaczenie

Image_22

O czym warto wiedzieć przed wejściem do świata duchowego?

Co się z nami będzie dziać w momencie śmierci?

Jak odczujemy własną śmierć?

Co nastąpi po śmierci fizycznej?

Uświadomienie sobie faktu nieuchronności śmierci fizycznej, zrozumienie, że to nie jest żaden koniec naszego życia oraz nastawienie się na przyszłe wieczne życie duchowe, pociągają za sobą kolejne pytanie: gdzie właściwie będziemy żyć wiecznie? Każdy wie, że nie tu, w naszej fizycznej rzeczywistości. Musi zatem istnieć jakieś miejsce do życia duchowego dla ludzi. Jeśli jest nim świat duchowy, to dlaczego jest on taki niedostępny i tajemniczy? W jaki sposób uwzględniać w naszym codziennym życiu to drugie, wieczne istnienie? Powyższe pytania kierują nasze zainteresowanie w sferę wiary w coś, czego nie widać i co trudno udowodnić. Przy okazji pojawia się też pytanie o obecność tam Ojca Niebieskiego i o nasze spotkanie z Nim.

Takich pytań zadajemy sobie wiele, choć najczęściej dopiero w starszym wieku lub w niebezpieczeństwie utraty życia fizycznego. Dotyczy to też osób chorych na nieuleczalne choroby i świadomych faktu, że ich życie wkrótce się skończy.

O świecie duchowym jako o miejscu naszego wiecznego przebywania pisałem już w poprzednich rozdziałach. Kierowała mną wówczas myśl, aby przestał on być dla nas aż taki tajemniczy. Chciałbym poprzez swój opis oswoić jak najwięcej osób z jego istnieniem i koniecznością uznania go za nasz przyszły wieczny dom. To oswojenie powinno mieć nawet szerszy wymiar. Jeżeli mamy w nim spędzić niekończącą się wieczność, to warto przyjąć na stałe, że jest dużo ważniejszy niż te kilkadziesiąt lat życia w świecie fizycznym.

Jednak praktyka życia codziennego wykazuje coś wręcz przeciwnego, co jest w dużym stopniu nielogiczne. Jest to jakby paradoks, że pomimo wiary większości ludzi w istnienie Boga oraz wiedzy o przyszłym życiu wiecznym nie robimy prawie nic, aby poznać prawa dotyczące naszej wieczności. Trudno się dziwić, skoro nie zajmuje się tym nauka. Słyszymy tylko od różnych teologów o „religijnej” organizacji świata duchowego w formie ponadczasowego nieba, czyśćca i wiecznego piekła, choć prawie nikt nie ma rozeznania, jak to naprawdę tam wygląda. Ogromna większość ludzi nie poświęca w ogóle czasu na zastanawianie się nad jego istnieniem, nie mówiąc już o przygotowywaniu się do przebywania w nim. Na początku tego tekstu zadałem pytanie, w jaki sposób uwzględniać w naszym codziennym życiu to drugie, wieczne istnienie. Chciałbym więc na dalszych stronach tego opracowania spróbować choć w małym stopniu odpowiedzieć na to pytanie.

Na razie wygląda na to, że od tej wiecznej przyszłości odgradza nas prawie nieprzenikniona zasłona. Pewne informacje z „tamtej strony” są traktowane jako niewiarygodne lub co najmniej niepewne. Członkowie głównych wyznań religijnych odgradzają się od tej wiedzy dogmatami lub wyobrażeniami biblijnymi, traktując liczne świadectwa o zjawiskach pochodzących stamtąd na równi z sennymi wizjami lub halucynacjami. Bardzo częstą postawą jest oczekiwanie na swojego rodzaju niespodziankę, którą prawdopodobnie przygotowuje Stwórca dla tych, którzy posłusznie wykonują zalecenia różnych wyznań. Za to tych, nieżyjących uczciwie, przeznaczają do wiecznego życia w piekle. Bóg w takim wyobrażeniu staje się surowym, ale i sprawiedliwym Sędzią, i to On ma wiedzieć najlepiej, jak potoczy się nasza przyszłość. Takie myślenie odziedziczyliśmy po odległych czasach starożytności czy średniowiecza i to nam wystarcza. Ja jednak na nowo próbuję opisać nasze przyszłe życie, abyśmy nie błądzili po omacku zarówno teraz jak i w przyszłym życiu.

Ogólny wniosek z zamieszczonych w tym opracowaniu tekstów polega na stwierdzeniu, że ziemskie życie jest „materiałem” do kształtowania treści naszego przyszłego życia i dlatego warto zadbać o to, żeby był to „materiał” wystarczający. Oczywiście, fizyczna śmierć kończy te przygotowania. Ten moment jest dla nas też swoistym sądem ostatecznym, do którego trzeba się przygotować.

Prawie wszystkich ludzi dotyka strach przed śmiercią i to uczucie bywa często paraliżujące. Szczęśliwi mogą być ci, którzy mają możliwość spokojnie zastanowić się nad swoim życiem, będąc jeszcze w pełni władz umysłowych. Ja w swoim opracowaniu chcę uświadomić każdemu fakt, że śmierć jest sytuacją, którą koniecznie trzeba zrozumieć za życia. Pragnę również wyjaśnić, kiedy należy jej się bać, a kiedy jest to niepotrzebne. Tak jak każdy z nas jest inny, tak i przejście do świata duchowego przebiega u każdego z nas w inny sposób, nawet jeśli nasza śmierć z punktu widzenia obserwatora zewnętrznego wygląda podobnie. Dość istotny w naszej sytuacji jest fakt, że nie żyjemy obecnie w świecie pierwotnie przewidzianym przez Boga, a więc i nasze przejście do świata duchowego nie ma nic wspólnego z pierwotnymi założeniami Stwórcy. Po prostu żyjemy w piekle i nie mamy pojęcia o prawdziwym, zaplanowanym przez Stwórcę, przechodzeniu do Królestwa Niebieskiego w świecie duchowym, popularnie zwanym niebem. Warto więc zastanowić się nad takim ułożeniem swojego życia, aby być dobrze przygotowanym na ten ważny moment.

Jeżeli żyje się w piekle, to oczywistym wnioskiem jest pragnienie ucieczki z niego. Praktycznie nie da się tego zrobić bez utraty życia fizycznego. Również nie wystarczy „ucieczka” w ciekawe podróże, czy też w marzenia o szczęściu i miłości, a nawet w modlitwę. To są tylko półśrodki, ale ponieważ ludzkość nigdy nie zaznała życia w idealnym świecie, to takie półśrodki mogą nam trochę pomóc. Doświadczyłem tego osobiście.

Gdy jednak czujemy, że nasze życie dobiega końca, warto pozostawić półśrodki i zrobić porządek ze swoimi problemami.

Wiele razy zadawałem sobie pytanie, czy jestem już przygotowany na śmierć i czy jeszcze muszę coś robić w tej sprawie.

Nie ma wątpliwości, że problemy, jakie mamy za życia fizycznego, mogą nas obciążać w świecie duchowym. Co prawda, większość naszych codziennych zmartwień nie będzie miała żadnego znaczenia w świecie duchowym. Tymczasem chęć lepszego życia czy bogactwa potrafi nam całkowicie przesłonić właściwą drogę życia. Przez wysiłki niemające nic wspólnego z naszym przyszłym życiem w świecie duchowym tracimy często z oczu prawdziwy sens naszego istnienia.

Najlepiej wejść do świata duchowego całkowicie uwolnionym od zobowiązań w świecie fizycznym. Dobrze jest wcześniej naprawić wszystkie krzywdy wyrządzone innym ludziom, spłacić wszystkie długi, te materialne i te moralne, a także przeprosić tych, którzy z powodu naszych błędów czują do nas jakikolwiek żal. Warto zrobić bardzo głęboki rachunek sumienia, poszperać w pamięci w poszukiwaniu nawet najdrobniejszych krzywd, które komukolwiek wyrządziliśmy i serdecznie przeprosić tych, którzy się na nas gniewają lub mają do nas jakieś zadawnione pretensje. Czasami takie przeprosiny są technicznie niemożliwe i wtedy możemy uzyskać pewne przebaczanie poprzez normalną spowiedź wobec księdza w konfesjonale. Można też zdecydować się na rodzaj publicznej spowiedzi, prosząc naszych słuchaczy o przebaczanie wyrządzanych przez nas krzywd. Tak czy inaczej, uważam, że głównym zadaniem człowieka przed pójściem do świata duchowego jest naprawienie obciążającego nas zła i pozostawienie po sobie samego dobra.

Śmierć kojarzy się nam ze smutkiem, a czasem nawet z tragedią. Odchodzą od nas nasi najbliżsi, których kochaliśmy, bez których trudno nam dalej żyć. Czasem musi upłynąć wiele lat, zanim zdołamy przystosować się do nowej sytuacji, w której nie ma przy nas bliskiej osoby. Czujemy, że już nie powróci do nas, że nigdy już jej nie zobaczymy i że odeszła na zawsze. Z czasem, choć tego bardzo nie chcemy, powoli zapominamy o tych, którzy odeszli do świata duchowego. To wszystko jest bardzo smutne, ale dotyczy tylko sytuacji wytworzonej w naszym upadłym świecie. W pierwotnych planach Stwórcy było zupełnie inaczej. W oparciu o to, co pisałem w poprzednich rozdziałach, łatwo sobie wyobrazić radość i szczęście w życiu wspólnoty ludzkiej z powodu wejścia kogoś do wieczności w świecie duchowym. To jednak pozostaje wciąż w sferze naszych marzeń.

Należałoby teraz wyjaśnić pewne zjawiska związane z procesem przechodzenia ze świata fizycznego do świata duchowego. Wielu ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną, twierdzi, że ujrzeli wówczas długi tunel i że ogarnęła ich niezwykła światłość. Twierdzą też, że rozmawiali ze świetlistą postacią, słyszeli głosy, czy też oglądali piękny, kolorowy świat. Chyba powinno się używać cudzysłowu, pisząc słowo „widzieli”, „słyszeli” lub „rozmawiali”. Nasza wyobraźnia została ukształtowana w świecie materialnym. Opisujemy swoje wrażenia językiem znanych nam pojęć. Tymczasem świat duchowy powinien być opisywany „językiem duchowym”, którym na razie się nie posługujemy. Dlatego musimy sobie tłumaczyć opis tych wrażeń na nasz ziemski język. W świecie duchowym nie ma materialnych struktur, ponieważ nie istnieje tam nic fizycznego. Zjawisko przejścia między tymi dwoma światami postrzegamy jako korytarz czy tunel, gdyż tak nam to tłumaczy mózg, gdy próbujemy o tym opowiedzieć. Widzimy go, choć nie istnieje on w rzeczywistości. To samo dotyczy światła lub kolorów, które znamy ze świata fizycznego. Nasza osoba duchowa, przeżywająca wejście do świata duchowego, nie ma oczu, uszu ani innych zmysłów. Nie może więc niczego widzieć, słyszeć ani odczuwać dotykiem. Jednak staramy się jakoś opisywać te zjawiska. Niestety, w świecie poza czasem i przestrzenią działają inne reguły niż w naszym świecie. Tam jesteśmy tylko my oraz inne istoty duchowe. Równocześnie wciąż działa nasza pamięć i wyobraźnia pozbawiona struktur przestrzennych i granic czasowych. Oczywiście, istnieją tam konkretne prawa i zasady, z których część opisuję w niniejszym opracowaniu. Składają się one na pojęcie essenceizmu, o którym pisałem na samym początku.

Doskwiera nam często strach przed śmiercią, ponieważ boimy się tego, co niewiadome, nieznane. A tymczasem śmierć to pierwszy krok do najważniejszej części naszego życia. To otwarcie drogi do wieczności. Zamiast się nią martwić i bać się jej, warto dobrze się do niej przygotować. Wiadomo, że poza zbawieniem całego świata istnieje jeszcze problem naszego osobistego zbawienia. Ludzie podświadomie boją się sądu nad samym sobą. Wejście do świata duchowego jest zawsze mniejszym lub większym szokiem, co zależy od stopnia osobistego przygotowania się do niego w czasie trwania życia ziemskiego. Najgorzej mają ci, którzy nie wierzyli w świat duchowy, czy po prostu nie wiedzieli o jego istnieniu. Te osoby, po wstępnym szoku, muszą przejść długi okres adaptacyjny, choć oczywiście nie jest to wymierne w czasie. W świecie duchowym nie ma bowiem pojęcia przemijania czasu. Gdyby ktoś pozostał w stanie, w jakim opuścił Ziemię i nie robił nic, aby przywrócić swoje życie do właściwego stanu przewidzianego przez Stwórcę, to rzeczywiście dla tej osoby piekło byłoby wieczne.

W rozdziałach o świecie duchowym wyjaśniałem, że większa część ludzi „czepia się życia”. To znaczy, że chce za wszelką cenę kontynuować je w tym samym środowisku, w którym rozpoczęła swoją egzystencję, pomimo znalezienia się już w świecie duchowym. To zjawisko opisałem jako ponowne pojawienie się osób duchowych w świecie fizycznym, czyli współpracę między osobami duchowymi zmarłych a tymi, którzy obecnie żyją na Ziemi. Tak właśnie postępuje prawie każdy, kto obecnie wchodzi do świata duchowego. Jednak dużo lepszą postawą byłoby skupienie się na rozpoczęciu nowej fazy życia w tym nowym środowisku. Właśnie do tej koncepcji chciałbym skłonić ludzi, używając wyjaśnień zawartych w tym opracowaniu.

Jak wiadomo Ziemia jest wciąż pod panowaniem zła i nie można liczyć na to, że uzyskamy na niej odpowiedni rozwój duchowy. Dlatego gdy w świecie duchowym zrozumiemy, jak naprawdę powinno wyglądać nasze życie, powinniśmy zacząć budować jego prawdziwą wersję. Nie ma już wtedy potrzeby, aby oglądać się za siebie. Otwiera się bowiem przed nami nowa droga życia, a więc nie warto stać w miejscu. Jest to tak, jak z koniecznością wyjazdu w daleką drogę w sytuacji, gdy mamy zepsuty samochód. Nie wolno wówczas stać bezczynnie, bo bez dobrego pojazdu nigdzie nie pojedziemy. Trzeba zatem go naprawić, zupełnie tak, jak należy naprawić błędy naszego ziemskiego życia. Dzięki temu nasza osobowość będzie „sprawnym pojazdem” na całą dalszą przyszłość. To jest taka „wejściówka” do przyszłego Królestwa Niebieskiego.

Osobowość człowieka wchodzącego do świata duchowego nie zmienia się specjalnie w porównaniu z osobowością, którą miał w czasie życia na Ziemi. To jest wciąż ten sam człowiek, ten sam charakter, ten sam umysł pamiętający wszystkie ziemskie dokonania. Właśnie tego pragnął dla nas Stwórca, tworząc życie na Ziemi. Chciał bowiem, aby człowiek na zawsze zapamiętał wszystkie szczegóły swojego życia. Dzięki tej pamięci o swoich przeżyciach, o pięknie i bogactwie natury człowiek zachowałby w sobie na wieki obraz Bożego dzieła. Na tej podstawie mógłby tworzyć kolejne scenariusze życia w świecie duchowym. Różne formy dzieła Stwórcy towarzyszyłyby mu w nieskończoność w życiu duchowym, a jego szczęście trwałoby wiecznie. Inaczej przeżywanie naszego życia na Ziemi nie miałoby sensu.

Aby rozpocząć wyjaśnianie naszej przyszłości w świecie duchowym, posłużę się pewną sytuacją przemawiającą do ludzkiej wyobraźni. Przejście ze świata fizycznego do świata duchowego można sobie wyobrazić jak przedłużenie naszego nocnego snu. Po prostu zaśniemy, ale nie zbudzimy się już nigdy w materialnej rzeczywistości. Nasze sny są najczęściej przeżyciami sytuacji, obrazów i zdarzeń, których doznaliśmy na jawie. Te fakty zarejestrowała nasza osoba duchowa w formie „nagrania” przeznaczonego do dalszego przeżywania w świecie duchowym. Zwykły nocny sen korzysta z tych nagrań w sposób szczątkowy i nieskładny. Tymczasem w świecie duchowym będziemy z tych nagrań korzystać w sposób uporządkowany. Na dodatek będziemy zmieniali swobodnie ich scenariusz, tak aby sprawiało nam to przyjemność. Zresztą robimy to na co dzień w fizycznym życiu w formie naszych marzeń. Stwórca przewidział, że nasze życie w świecie duchowym będzie spełnieniem naszych marzeń, czyli stanie się okresem wiecznej radości i szczęścia. Niestety, realizacja Boskich planów oraz naszych marzeń jest wciąż jeszcze niedostępną przyszłością.

Chcąc wiedzieć, jak „tam” będzie, trzeba przede wszystkim zrozumieć, że niebo, piekło i w ogóle świat duchowy, to nie są jakieś miejsca czy jakaś konkretna przestrzeń. To otwarta, pozbawiona granic sfera, tworząca nieskończoność. Jedyną rzeczywistością w tej sferze są ludzie (a właściwie ich osoby duchowe) oraz aniołowie. Świat duchowy jest bowiem sferą życia dla istot duchowych. Jego „zawartość” stanowią tylko one. Poza Bogiem, ludźmi i aniołami nie ma tam nikogo innego, a na pewno niczego materialnego. Po prostu obrazy, wizje i zapamiętana treść ze świata fizycznego tkwią w osobowościach tych, którzy mieli przedtem cokolwiek wspólnego ze światem fizycznym.

W momencie śmierci fizycznej na zawsze porzucamy trójwymiarowy świat oraz liniowy przepływ czasu, a zamiast tego zaczyna otaczać nas sfera istniejąca poza czasem i przestrzenią. To wielki szok dla każdego człowieka, szczególnie takiego, który nigdy nie myślał o tak zwanym życiu pozagrobowym. Wejście do świata duchowego oznacza początek istnienia w całkowicie nowej rzeczywistości, która powinna charakteryzować się pełną wolnością. Niestety, jeszcze jej nie odczujemy, gdyż pojawi się ona dopiero w idealnym świecie. Tam ta wolność wynika z istniejących Praw Bożych, co bynajmniej nie oznacza jej uszczuplenia. Przeciwnie, jest ona stanem, w którym nie odczuwa się żadnych ograniczeń. Jest tak dlatego, że w świecie stworzonym przez Boga Jego Prawa i Zasady są jakby „wbudowane” w rzeczywistość, to znaczy, że są z nią zintegrowane. W przypadku idealnego świata dotyczy to obu rzeczywistości, fizycznej i duchowej. Nie ma po prostu innej alternatywy. Gdyby pojawiło się zło, stałoby się ono antyrzeczywistością, która w ogóle nie powinna istnieć. My niestety wiemy, że ta antyrzeczywistość przyjęła realne kształty i teraz żyjemy w upadłym świecie będącym w istocie antyświatem, czyli otchłanią istniejącą poza koncepcją Stwórcy. Możemy się więc znaleźć po śmierci w antysferze duchowej, to znaczy w piekle świata duchowego, które jest też rodzajem takiej otchłani. Dlatego powinniśmy sobie zdawać sprawę z tego, jak nasza obecna sytuacja, zdominowana przez zło, negatywnie wpływa na nasze przyszłe życie w świecie duchowym.

Wyjaśniałem już w rozdziale o zasadach funkcjonowania świata duchowego, że Bóg po to stworzył bezkresny wszechświat, aby był on na wieczność nieskończoną sferą przeżyć dla Jego dzieci. Co prawda, na obecnym poziomie wiedzy, nasz kontakt z wszechświatem ogranicza się prawie całkowicie do naszej kuli ziemskiej, ale wszechświat stoi przed nami otworem. Na razie nie musimy obowiązkowo wyprawiać się w kosmos po nową wiedzę, gdyż jeszcze nie całkiem poznaliśmy naszą Ziemię, która wciąż urzeka nas nowymi odkryciami. Równocześnie przez tysiące lat zgromadziliśmy o niej ogromną ilość wiedzy. To, co „nagramy” za życia fizycznego, jest tym materiałem do budowania nowego życiowego scenariusza przeżyć w świecie duchowym. Nie trzeba sobie wyobrażać, że w świecie duchowym będą na nas czekały jakieś niewyobrażalne stwory z kosmosu czy dziwne, sprzeczne z naszą pierwotną naturą przeżycia. Tam wszystko będzie wynikało z przygotowanego przez Stwórcę naturalnego porządku wszechświata, z którym już częściowo zapoznajemy się za życia w naszym świecie. Zatem treść świata fizycznego rejestrujemy cały czas w naszej osobowości i przenosimy ją potem do świata duchowego. Jak zatem, dysponując takim „bagażem”, odczuwamy zetknięcie się z nową rzeczywistością?

Reasumując, do świata duchowego wchodzi tylko nasza osoba duchowa i to ona wnosi tam swoje przeżycia, wytworzone przez osobę fizyczną. Doświadczenia zebrane na Ziemi tworzą w niej jedną całość, jakby znajdowały się w jednym punkcie i w jednym ułamku sekundy. Jest tak dlatego, że tam działają inne prawa niż na Ziemi. Tamten świat jest poza czasem i przestrzenią. Osoba duchowa w tamtej rzeczywistości nie może sama z siebie odczuwać ani przepływu czasu, ani wymiarów przestrzeni. Ma wszystko zintegrowane w sobie. Niby przebywa w jednym punkcie, a równocześnie jest wszędzie obecna. Chcąc to lepiej zrozumieć, trzeba sobie wyobrazić, że wszystkie przeżycia, zdarzenia i obrazy naszego życia zapiszemy na kartkach papieru. Te kartki zostają najpierw ułożone zgodnie z chronologią naszego życia w jeden ciąg, jedna obok drugiej, tak aby utworzyły linię przeżyć ciągnącą się przez setki kilometrów. Tak obrazujemy przepływ czasu, powiedzmy, kilkudziesięciu lat naszego życia. Wyobraźmy sobie następnie, że zbierzemy cały ten ciąg „kartek” w jedną stertę. Wówczas będziemy mieli przed sobą całe nasze życie złożone w jednym punkcie i w jednym ułamku sekundy. Powstaje wrażenie, jakby nie upłynął w nim czas, a wszystko dokonało się równocześnie, przeżyte w jednym momencie. Wówczas „widzimy” całe nasze życie w okamgnieniu. Tak się właśnie dzieje w momencie opuszczenia świata fizycznego i wejścia do świata poza czasem i przestrzenią.

Zdobywamy zatem stopniowo wiedzę o przełomowym momencie naszego życia. Podczas gdy w naszej rzeczywistości, opisanej przez fizykę „newtonowską”, czas i przestrzeń są koniecznością, to w świecie duchowym są one tylko naszym wyobrażeniem. Bywają jednak ludzie wiary, a nawet naukowcy, którzy twierdzą, że nawet w świecie fizycznym czas jest tylko wytworem naszej wyobraźni. Choć zjawisko zawieszenia upływu czasu jest bardzo rzadkie, to jednak może się ono pojawić, gdyż w trakcie życia mamy współistnienie osoby fizycznej i duchowej. To może mieć miejsce pod wpływem silnego rozkojarzenia naszej osobowości, to znaczy w czasie utraty przytomności, w wyniku odurzenia jakimiś środkami chemicznymi lub na skutek głębokich przeżyć religijnych spowodowanych dominacją osoby duchowej. Istnieją też nieliczni naukowcy, którzy, chcąc przełamać brak powiązania między mechaniką kwantową a ogólną teorią względności, próbują wyeliminować czas, twierdząc, że wynika on tylko z naszej wyobraźni lub pamięci. Potrzebują takiego założenia, ponieważ nie mogą podeprzeć się faktem istnienia świata poza czasem i przestrzenią oraz dokonaniami Stwórcy.

Wchodząc do świata duchowego, trzeba wziąć pod uwagę wszystko, co zostało opisane powyżej. Będziemy bowiem mieli w sobie całe „nagranie” naszego życia. Będziemy je mogli sobie w każdej chwili „obejrzeć” oraz ocenić, czyli dokonać nad nim „sądu ostatecznego”. Poniżej zostanie to wyjaśnione jeszcze dokładniej.

Obecnie w większości przypadków podstawową formą obecności w świecie duchowym jest rodzaj „uczestnictwa” przebywających tam osób duchowych w życiu osób fizycznych na Ziemi. Tak jest, gdyż cała ludzkość jak gdyby nie dokończyła swojego rozwoju i potrzebuje dojścia do doskonałości osobistej. Poziom tego uczestnictwa zależy oczywiście od stopnia duchowego wzrostu naszej osobowości wypracowanego w czasie życia ziemskiego. Chodzi też o stopień uwolnienia się od swoich problemów związanych z „poprzednim” życiem w świecie fizycznym, umożliwiający lub nie realizację nowego odcinka życia w świecie duchowym. Ci spośród tam przebywających, którzy są najbardziej świadomi sytuacji na Ziemi, odczuwają ogromną potrzebę działania na rzecz zbawienia świata. Niestety, im bardziej człowieka obciążają poprzednie ziemskie problemy, tym mniej uwagi może on skupić na uczestnictwie w tym zbawianiu. Na przykład dla osób duchowych przebywających w raju doprowadzenie do zbawienia ludzkości jest jedynym celem ich „codziennej” aktywności. Stało się to za sprawą odkupicielskiego dzieła Jezusa, który w pełni uwolnił te osoby od obciążeń poprzedniego okresu życia. Niestety, w „niższych” strefach świata duchowego ta aktywność na rzecz zbawienia świata jest często hamowana lub zagłuszana przez problemy osobiste wynikłe z błędów popełnionych za życia ziemskiego. Zgodnie z tym, co pisałem w poprzednich częściach niniejszego opracowania, wspomniane problemy mogą czasami wyeliminować danego człowieka z procesu naprawy świata. Co więcej, mogą nawet uczynić go narzędziem do szkodzenia temu procesowi, jeśli dostanie się on pod wpływ świata duchowego podległego Szatanowi.

Na nasze przyszłe życie duchowe negatywny wpływ ma wszelkie działanie wywołujące krzywdę u innych ludzi, niszczenie i degeneracja miłości czy też odbieranie życia innym ludziom. Biblijne dziesięcioro przykazań jest pewnym opisem ludzkich zachowań, które w najbardziej szkodliwy sposób obciążają konto człowieka. Chodzi tu przede wszystkim o kwestię, aby nie sprzyjać systemowi życia sprzecznemu z koncepcją Boga. Bowiem łamanie dobrych, pochodzących od Boga standardów moralnych sprzyja „szatańskiej” koncepcji świata. Szanowanie (czytaj kochanie) rodziców i wszystkich innych ludzi, którzy są przecież dziećmi Boga, niezabijanie, niekradzenie, niecudzołożenie i niestawianie siebie w pozycji Boga wskazuje jasno, że te przykazania wyczerpują większość negatywnych zjawisk niszczących osobowość każdego człowieka.

Wiemy już, że nasze życie to materiał w formie „nagrania”, który wnosimy ze sobą do świata duchowego po śmierci fizycznej. Od tego momentu nie da się już nic cofnąć ani niczemu zaprzeczyć w naszych przeżyciach. Poza nielicznymi wyjątkami, wchodząc do świata duchowego, stosunkowo szybko zdobywamy właściwy punkt widzenia na nasze poprzednie życie. W ten sposób rozpoczyna się nasz prywatny „sąd ostateczny”. Widzimy wówczas jasno całe swoje życie i rozumiemy od razu, co jest materiałem właściwym do życia wiecznego. Równocześnie uświadamiamy sobie, co stanowiło materiał bezwartościowy, a przede wszystkim, co było złem niszczącym nasze życie.

Piekło osobiste zaczyna się w momencie, gdy człowiek zrozumie, że zmarnował swoje życie i zaczyna żałować większości dokonanych czynów. Wówczas zapragnie naprawić te złe czyny i krzywdy. Gdy jednak zda sobie sprawę, że nie może cofnąć tych zdarzeń, zaczyna coraz bardziej cierpieć. Jeśli nie otrzyma przebaczenia ze strony tych, których skrzywdził, to być może będzie musiał czekać aż do odpuszczenia swoich win przez Zbawiciela. Chcę tu dodatkowo wspomnieć grupę ludzi szczególnie cierpiących, to znaczy tych, którzy popełnili samobójstwo. Poziom duchowego bólu jest u nich ogromny. Dla nich wszystkich jedyną nadzieją jest przyjście Zbawiciela.

Twierdzenie, że piekło jest karą Bożą za nasze grzechy, wymaga krytycznego przemyślenia. Takie „sprawiedliwe” podejście do naszej sytuacji po śmierci oznaczałoby, że Najwyższy Sędzia będzie nas karał za nasze grzechy. Tak głosi doktryna wielu wyznań religijnych. Prowadzi to do paradoksalnego wniosku: oto Stwórca będzie nas dalej poddawał cierpieniom w świecie duchowym za to, że zostaliśmy zabrani spod Jego opieki przez Szatana oraz poddani niewolniczemu życiu w piekle. Czy taki powinien być obraz sprawiedliwości w wykonaniu naszego kochanego Ojca?

Jednak z taką absurdalną oceną Stwórcy żyje obecnie wielu ludzi. W świetle tego, co pisałem w wielu miejscach tego opracowania, takiego karzącego ludzi Boga nie ma. Kocha On bowiem bezgranicznie Swoje dzieci i nie przygotował dla nich żadnych kar i cierpienia. To tylko wymysł upadłej natury ludzkiej, która nie potrafi ocenić niewyobrażalnego dobra pochodzącego od Ojca Niebieskiego. Trzeba zatem jasno stwierdzić, że to my sami z siebie będziemy odczuwali ból i cierpienie po wejściu do świata duchowego. To będzie ta nasza „kara”. Tam bowiem zrozumiemy, jak daleko odeszliśmy od formy życia przewidzianego w Królestwie Niebieskim. Ten ból może być potęgowany faktem, że na Ziemi dalej trwa piekło, a ci, którzy już są w świecie duchowym, nie mogą naprawić skutków swoich grzechów.

W otwartym po zmartwychwstaniu Chrystusa świecie duchowym, rozliczanie życia ziemskiego będzie działać w oparciu o prawa Boże, czyli nastąpi to, co nazywamy sprawiedliwością Bożą.  Kary będą wymierzać sobie sami ludzie, gdy zacznie w nich działać pobudzona przez te prawa pierwotna natura. Ci, którzy popełniali zło na Ziemi, sami uświadomią sobie, co będzie dla nich właściwą karą. Wówczas głównym motorem ich działania będzie ogromne pragnienie naprawienia krzywd, które wyrządzili innym oraz usunięcia szkód, które powstały z ich winy w czasie całego swojego życia. Dotyczy to przede wszystkim tych, którzy po swojej śmierci znaleźli się w czyśćcu.

Właściwie dobre, czyli normalne życie w świecie duchowym zaczyna się wtedy, kiedy dzięki zbawieniu oczyścimy ze zła swój poprzedni żywot i kiedy zaczniemy odtwarzać to nasze „oczyszczone” nagranie. Oznacza to, że przeszliśmy swój osobisty „sąd ostateczny”. Odtwarzamy wtedy właściwe przeżycia, czyli te, które wynikły z koncepcji stwórczej Boga. Możemy sobie nawet stworzyć ulubiony przebieg życia i realizować wszystkie swoje pragnienia wynikające z tego „nagrania”. Na przykład przeżywamy ponownie jakąś wycieczkę, wspaniałe chwile jazdy na nartach czy zdobywanie Mont Everestu. Możemy odtwarzać swobodnie swoje życie, wszelkie chwile radości i uniesienia tyle razy, ile nam się spodoba, a także modyfikować je w dowolny sposób. Czasami podobne wrażenia przeżywamy w powtarzających się snach lub w próbach wpływania na ich treść.

Na koniec chciałbym wszystkich zapewnić, że Stwórca, który przyzwyczaił nas w czasie życia ziemskiego do stałego kontaktu z przyrodą, do jej podziwiania, do przeżywania jej przemian i piękna, nie miał wcale zamiaru ograniczać nam tych wrażeń z chwilą śmierci fizycznej. Chciał bowiem, aby nasze szczęście i radość z obcowania z tym, co było nam drogie w życiu na Ziemi, zostało z nami na wieczność. Zatem nie ma po co się martwić, że po śmierci nie będziemy już mogli więcej oglądać naszego pięknego świata. Z treści tematów w tym opracowaniu wynika jasno, że będziemy mogli stale przeżywać te same radości, które były naszym udziałem za życia fizycznego. Na dodatek będzie to możliwe w towarzystwie tych, których kochaliśmy w czasie życia na Ziemi.

Dość często w życiu ziemskim chcemy, aby miłość trwała wiecznie lub aby pewne przeżycia nigdy się nie kończyły. Tymczasem tam, w świecie duchowym, możemy właśnie spełnić te pragnienia. W telegraficznym skrócie, niebo jest spełnieniem wszystkich naszych najlepszych marzeń przynoszących nam radość i szczęście. Dlatego warto stale pamiętać tę zasadę, że nasze „szczęśliwe nagranie”, dokonane w czasie życia w świecie fizycznym, może nam dać niekończącą się radość i szczęście w czasie całego życia w świecie duchowym. Dobrze jest więc starać się o naprawę naszej obecnej cywilizacji i nawet na małą skalę czynić wysiłki na rzecz jak najszybszego powstania idealnego świata. Jeżeli spróbujemy dokładniej przyjrzeć się wypowiedziom Jezusa Chrystusa zapisanym w Ewangeliach, to można w nich znaleźć wiele dobrych rad wspierających takie dążenia.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Teoria wiecznego istnienia