Bóg nie zna zła

to znaczy:

Prawdziwy Bóg nie zna zła

Sprzeczność między faktem, że Bóg jest dobry, a istnieniem zła

Okładka broszury Prawdziwy Bóg nie zna zła

Wprowadzenie

Naukowiec, badając temat oznaczony w tytule, powinien zachować swoje metody badawcze, pomimo że zajmuje się problemem, dla którego nauka nie ma praktycznie żadnych narzędzi badawczych. Jednak przynajmniej powinien skupić się na typowych dla siebie pytaniach, których używa nauka: kto?, co?, jak?, w jaki sposób?, unikając angażowania się w pytanie: po co? Wyjątkowo może próbować odpowiedzieć na pytanie: dlaczego?, choć próba odpowiedzi na nie spowoduje, że stanie się filozofem.

Równocześnie badający sprawę naukowiec nie powinien automatycznie przyjmować terminologii „kościelnej” dla tak ważnych pojęć jak Bóg, człowiek, dusza, anioł czy Szatan. Religie najczęściej posługują się narzuconymi dogmatami, ścisłymi doktrynami wiary czy ustaloną przez wieki interpretacją swoich świętych ksiąg. Tymczasem naukowiec nie musi przyjmować takich ograniczeń, jakie robi religia. Nie może bowiem, tak jak ludzie wiary, poruszać się po omacku w badanej przez siebie tematyce. Dla spójności całokształtu wiedzy o wszechświecie jest raczej zobowiązany do korzystania w kolejnych badaniach z najnowszych osiągnięć swoich kolegów.

Powinienem zatem obiektywnie zdefiniować podstawowe pojęcia, szczególnie takie jak Bóg, człowiek, dobro czy zło. Równocześnie będę się starał określić absolutny stan odniesienia dla tych badań, czyli rzeczywisty fakt istnienia Prawdziwego Bytu Pierwoistnego.

1. Ogólne określenia

1.1 Bóg – Byt Pierwoistny

Pod pojęciem Prawdziwego Boga rozumiem obiekt mojej analizy. Takiego Boga będę nazywał Bytem Pierwoistnym w dalszej części tego opracowania. Określenie Byt Pierwoistny wprowadzam, aby, na ile to możliwe, dokonać w miarę naukowego i obiektywnego zbadania możliwości istnienia Pierwszej Przyczyny lub Stwórcy Wszechrzeczy. Nie będę się odnosił do różnych „bogów” ukształtowanych przez teologie licznych wyznań, które powstawały na przestrzeni wieków. Analizowany tu Prawdziwy Bóg nie jest Zeusem, Demiurgiem, Ozyrysem, Ormuzdem, Wielkim Manitou, Jahwe, Allahem czy Bogiem Ojcem.

Oczywiście, na późniejszych stronach tego tekstu będę wielokrotnie używał słowa „Bóg” na określenie Bytu Pierwoistnego. Wyjątkowo, w czasie analizy tekstów biblijnych, będę używał pojęcia Ojciec Niebieski w znaczeniu Boga „biblijnego”.

Do zrozumienia Bytu Pierwoistnego nie jest potrzebna Biblia, Koran ani żadna inna święta księga. Jego istnienie i przymioty wynikają z otaczającego nas kosmosu. Po głębokiej analizie czasoprzestrzeni wszechświata oraz „przestrzeni” poza nią, czyli sfery poza czasem i przestrzenią, doszedłem do wniosku, że taki Byt Pierwoistny jest koniecznością. Zmusiło mnie to do bardzo uważnej analizy astrofizyki teoretycznej, fizyki klasycznej, fizyki kwantowej oraz wielu innych nauk, w tym oczywiście biologii. Wszystko to w celu znalezienia faktów, które świadczą o konieczności istnienia Pierwszej Przyczyny wszechrzeczy.

Dodatkowo rozszerzanie się wszechświata sugeruje jego początek, czyli zaistnienie aktu stwórczego określonego jako Wielki Wybuch. Dlatego dla uproszczenia dalszego rozumowania zlokalizowałem Byt Pierwoistny w sferze poza czasem i przestrzenią, przed tym kosmicznym wydarzeniem.

Byt Pierwoistny jest Bytem istniejącym od wstecznej nieskończoności, czyli od zawsze. W rozwinięciu tej definicji należy dodać, że Byt Pierwoistny, którego łączymy z wiecznością, istnieje zarówno teraz jak i  w nieskończonej przyszłości. Tego oczywiście nie można udowodnić. Jest to na razie warunek wyjściowy, który przyjmuję jako założenie. Wynika ono z intuicyjnego zrozumienia Boga jako Początkowej Konieczności. To założenie będzie stale sprawdzane. Każde ważne twierdzenie w tym opracowaniu podlega weryfikacji przy użyciu sformułowania: „jeżeli taki Byt Pierwoistny istnieje, to…”. Od wyniku tej weryfikacji będzie zależał końcowy rezultat tego opracowania.

Należy dodać, że Byt Pierwoistny powinien być Sprawczą Pierwszą Przyczyną, gdyż to jest podstawowy powód, dla którego w ogóle zastanawiamy się nad Jego istnieniem.

Oczywiście, jeżeli taki Byt Pierwoistny istnieje, to musi być Absolutem, Doskonałością i  Nieskończonością oraz kojarzyć się ze źródłem absolutnego Dobra.

Absolutność tego Bytu oznacza, że jest On niezależny od niczego i od nikogo. Jest zatem Bytem „bezwarunkowym”, niezależnym również od naszej opinii o Nim.

To, że Byt Pierwoistny jest doskonały, oznacza, że jest to Jego maksymalny i ostateczny stan, a także ostateczny wymiar tego, co dokonuje. W praktyce należy rozumieć to tak, że Jego dzieła nie wymagają poprawy ani modyfikacji w celu wprowadzenia udoskonaleń. Ich stan jest bowiem „dopracowany” pod każdym względem.

To, że Bóg jest nieskończonością, oznacza, że był, jest i zawsze będzie.

Zatem, jeżeli Boga traktujemy poważnie jako Pierwszą Przyczynę wszechrzeczy, to w trakcie badania wszystkiego, co nas otacza, należałoby wziąć po uwagę wymienione powyżej przymioty. Powinien być Bytem tworzącym tylko samo dobro, piękno i miłość oraz być źródłem doskonałej mądrości i wszechwiedzy. Biblia podkreśla, że po każdym dniu stworzenia Stwórca stwierdzał, że stworzył dobro. Z tego wynika logiczny wniosek, że gdyby Bóg o podanych powyżej atrybutach stworzył wszechświat, to nie mogłoby być w nim miejsca na coś takiego jak zło.

1. 2. Człowiek  – Istota wieczna

Wnioskując na podstawie obserwacji rozwijającej się cywilizacji ludzkiej należy przyjąć, że człowiek nie jest zwierzęciem. W takim razie warto zastanowić się nad jego podobieństwem do Bytu Pierwoistnego. Należy też wziąć pod uwagę fakt, że człowiek jest na razie jedynym znanym nam bytem, który ocenia przymioty Bytu Pierwoistnego, traktując niektóre z nich jako „swoje”.

Jak zatem opisać człowieka?

Gdy rozmawiamy z drugim człowiekiem, to nie rozmawiamy z elementami jego ciała, ale z „kimś, kto jest w środku”.

Dlatego człowieka warto określić jako byt będący integracją osoby fizycznej i osoby duchowej. Ta pierwsza jest ciałem obdarzonym zmysłami i  instynktami, trochę przypominającymi zmysły zwierzęce. Tymczasem osoba duchowa jest bytem, którego będę oceniać w stosunku do Bytu Pierwoistnego. Zastępuje ona w mojej analizie pojęcie duszy. Twierdzę, że wyłania się ona z Bytu Pierwoistnego, tak jak noworodek wyłania się z łona matki. Zostało to określone w Biblii jako „tchnienie Stwórcy” powodujące, że pierwszy człowiek stał się istotą żywą. Można to interpretować jako przeniesienie części wiecznej Osobowości Stwórcy na człowieka. Zatem narodzenie się osoby duchowej nie jest wynikiem zapłodnienia, jak to ma miejsce w przypadku fizycznego poczęcia w łonie kobiety.

Osoba duchowa jest w takim razie kształtowana od pierwszych chwil w Bycie Pierwoistnym, to znaczy z Jego Energii zwanej Energią Pierwszej Przyczyny. W momencie opuszczania przez noworodka łona matki zostaje ona wszczepiona w organizm biologiczny jako nowa osobowość wyłoniona z Osobowości Stwórcy. Przekazuje On jej jakby część Samego Siebie. Dzięki temu możemy mówić o wieczności zawartej w człowieku. Potem dalej idziemy przez życie, osiągamy stan, gdy nasze ciało fizyczne jest już stare i zbędne, a wtedy zrzucamy z siebie tę cielesną powłokę. Od tego momentu żyjemy już jako właściwy duchowy człowiek. Jesteśmy zatem niewidzialnym bytem żyjącym wiecznie w świecie poza czasem i przestrzenią, który religia nazywa światem duchowym. W ten sposób definiuję człowieka jako byt istniejący wiecznie od momentu narodzin.

2. Wstępna analiza zapisów biblijnych

W Ogrodzie Eden „biblijny” Bóg – Ojciec Niebieski pyta: „Gdzie jesteś, Adamie?” (Rdz 3,9). Czyżby Adam zagubił się gdzieś w zakamarkach tego Ogrodu? Widocznie stało się coś takiego, że przestali się dostrzegać. Stwórca powinien być wszystkowiedzący w zakresie całego Swojego wszechstworzenia, a zatem nie chodzi tu o zwykłe zagubienie się. Adam jakby wypadł poza ramy ówczesnego świata, którego obrazem był Ogród Eden. Przestał być „widoczny”, gdyż znalazł się w sferze zła, nieznanej Stwórcy. Nie ma też żadnej konkretnej informacji, że Adam się odnalazł, to znaczy, czy pozostał dalej w sferze podległej Ojcu Niebieskiemu. Nastąpiła, co prawda, wymiana zdań między nimi, ale potwierdziła ona tylko fakt utraty kontroli Stwórcy nad człowiekiem. To był pierwszy sygnał pojawienia się zła, czyli stanu niemającego nic wspólnego z Bogiem. Jego dzieci straciły z Nim właściwy kontakt. Pozostało im tylko porozumiewanie się słowami „na odległość”, czyli modlitwa, ponieważ nie przebywały już razem ze swoim Ojcem Niebieskim. Tak oto pierwsi ludzie odeszli symbolicznie na wschód od Edenu, czyli tam, gdzie żyje się w świecie nieznanym Ich Stwórcy. Z późniejszych zapisów biblijnych, a szczególnie w oparciu o słowa Jezusa Chrystusa wynika, że odtąd mieli już nowego boga, innego niż poprzednio. Główne światowe religie nazywają go Szatanem.

Gdyby Stwórca znał zło, to stwarzając człowieka na Swoje podobieństwo, przeniósłby również wiedzę o źle na człowieka. Oznaczałoby to, że pierwsi ludzie znaliby zło od swoich narodzin. Tak jednak nie było. Z biblijnego tekstu wynika, że byli całkowicie „czyści” i niewinni. Stwórca mógł wiedzieć o możliwości czasowego powstania czegoś poza Nim, czegoś, co jest absolutnym i jedynym wyjątkiem w Jego wszechwiedzy. Okres wzrostu do doskonałości jest bowiem czasem, w którym człowiek nie jest pod bezpośrednią kontrolą Boga, lecz tylko pod działaniem Jego zasad i praw, to znaczy pod opieką Jego Opatrzności. Potwierdza to treść oświadczenia Stwórcy, że pomimo możliwości „jedzenia owoców” z nieskończonej ilości „drzew tego Ogrodu”, to jednak istnieje takie wyjątkowe „drzewo”, z którego nie wolno „jeść” (Rdz 3, 2-5). Potwierdza to też fakt pojawienia się śmierci, która groziła po tym „spożyciu”. Życie duchowe jest wieczne, gdyż pochodzi od wiecznego Stwórcy. Raz dane, trwa już zawsze. Nie można więc w sposób literalny umrzeć duchowo, choć można się znaleźć w stanie oddzielenia się od Boga, poza Jego Wszechstworzeniem, poza Jego Rzeczywistością. Zatem, opisana w Biblii śmierć, jako skutek „spożycia owocu” z tak zwanego drzewa poznania dobra i zła, oznacza znalezienie się poza właściwym życiem pochodzącym od Boga. Właściwie oznacza ona przejście do innej rzeczywistości, której autorem nie był Bóg i w której nie był już On Ojcem wobec ludzi. W wypowiedzi biblijnej chodziło o taką śmierć, która jest wejściem do specyficznej sfery śmierci, do osobliwości będącej jedynym wyjątkowym miejscem, w którym nie istnieje Bóg. Zatem w ostrzeżeniu Ojca Niebieskiego nie chodziło przecież o zwykłą śmierć fizyczną, gdyż Adam i Ewa żyli jeszcze bardzo długo po opuszczeniu Ogrodu Eden. Chodziło w nim bowiem o możliwość „zniknięcia” ze sfery, w której istnieje Bóg. Wprowadzenie tej wyjątkowej sytuacji dotknęło przede wszystkim pierwszych ludzi, gdyż w chwili ich duchowej śmierci „umarł” dla nich świat przygotowany przez Stwórcę. Zatem zło to stan niezgodny z sensem istnienia zarówno Stwórcy, jak i z pierwotną koncepcją istnienia człowieka.

3. „Religijne” definicje dobra i zła

Na następnych stronach tego tekstu wyjaśnię dokładniej, jak powstało zło. Teraz, dla jasności tego opracowania, załączam tylko krótkie definicje dobra i  zła (z reguły raczej „religijne”).

a) w znaczeniu czynności – dobro to działanie i wynik działania zgodny z Wolą Boga, a zło to działanie i  wynik działania niezgodnego z Wolą Boga.   

b) w znaczeniu stanu – dobro oznacza Królestwo Niebieskie, czyli świat pod panowaniem Boga, a zło piekło, czyli świat pod panowaniem Szatana.

c) w znaczeniu uosobienia – dobro ucieleśnia się w Osobie Stwórcy, a zło w postaci Szatana.

d) w znaczeniu istnienia – dobro jest osobliwością trwającą wiecznie, to znaczy w nieskończoność, a zło jest przemijające i zostanie kiedyś zlikwidowane.

e) w znaczeniu bieżącej rzeczywistości – dobro jest tym, co powinno zawsze być, a zło tym, czego być nie powinno.

4. Pełniejsza analiza pojawienia się zła

Warto jeszcze raz dokładniej uzmysłowić sobie fakt, dlaczego Prawdziwy Bóg nie zna zła.

Po pierwsze, dlatego, że go nie stworzył. Gdyby zło wyszło od Boga, to byłoby częścią Jego Osobowości; byłoby wieczne, nie do zlikwidowania. A tak nie jest. Zło zapoczątkowali Lucyfer, Adam i Ewa, a po nich odziedziczyli go wszyscy ludzie. Znał je oczywiście Jezus Chrystus i my do dziś doskonale je znamy, ale nie zna go Bóg.

Po drugie, absolutnie dobry doskonały Byt Pierwoistny z samego założenia nie może mieć nic wspólnego ze złem, ani przed stworzeniem człowieka, ani po jego stworzeniu. Dla Niego zło to jakaś nicość, która jest poza Nim. To jest sfera poza Jego istnieniem i działaniem. Tę sferę nazywa się piekłem, w którym, zgodnie z twierdzeniem Jezusa Chrystusa, rządzi „bóg tego świata”, czyli Szatan. Można zatem nazwać naszą cywilizację piekłem, gdyż tak nazywa się środowisko pod panowaniem Szatana.

Pragnę dodać, że powyższe twierdzenie poważnie zmienia typowe wyobrażenie o wszechwiedzącym Stwórcy. Dla zrozumienia tej sytuacji posłużę się pewnym przykładem związanym z komunikacją między nadajnikiem i odbiornikiem. Mianowicie chodzi o działanie odbiornika, który, choć odbiera sygnały od nadajnika na wszystkich możliwych częstotliwościach, to jednak zaistniała częstotliwość tak nietypowa i wyjątkowa, że nie można jej odebrać. Oznacza to, że pewien sygnał z nadajnika powstał na zupełnie innych zasadach niż te, według których został zbudowany wspomniany odbiornik.

Tak też może być w przypadku zaistnienia zła, które powstało zupełnie poza prawem i zasadami istniejącymi w Osobowości Stwórcy. Nie mogło ono zatem dotrzeć do Niego jako poznawalne zjawisko. Zatem Stwórca go nie odbiera i nie zna. Jak pisałem powyżej dotarł do Niego tylko fakt niepojawienia się przy Nim Jego dzieci i oczekiwanie na ich powrót. W sferze poza czasem i przestrzenią takie oczekiwanie nie jest odczuwane jako upływ czasu.

W oparciu o atrybuty Bytu Pierwoistnego opisane w tym opracowaniu, można najkrócej zdefiniować zło jako to, co jest nową, obcą rzeczywistością, czyli „nowotworem”. W tym wyjaśnieniu nie chodzi o to, aby osłabić Wszechwiedzę Boga oraz Jego pozycję jako Jedynego Stwórcy. Gdyby Bóg przewidywał zło, to od tego momentu zło byłoby Mu znane, a więc byłoby częścią Jego Świadomości. Tak jednak nie było. Zło nie jest zwykłą jakością czy zjawiskiem, jakich jest wiele we wszechstworzeniu. Stanowi ono absolutny wyjątek istniejący poza pierwotnym wszechstworzeniem. To rodzaj antyrzeczywistości, czyli osobliwość będąca absolutnie poza Bogiem i  niemożliwa do pojawienia się w Jego Osobowości. Tak jak to zostało opisane na początku tego opracowania, człowiek otrzymuje przy swoim narodzeniu ”czystą” osobę duchową. Dopiero potem, zostaje ona zainfekowana upadłą naturą odziedziczoną od rodziców żyjących w świecie podległym Szatanowi, czyli złą naturą pochodzącą od „niewłaściwego ojca” ludzkości. To ta upadła natura, „nauczyła” nas takiego obrazu Boga, w którym obciąża się Go znajomością zła. W ten sposób podświadomie przyjmujemy punkt widzenia Szatana, co jest właśnie jedną z podstawowych cech upadłej natury.

Upadła natura to pojęcie teologiczne, a zatem powinno być wyjaśnione „religijnie”. Na pierwszy rzut oka przejawia ona się brakiem bezpośredniego kontaktu z Bogiem, niemożnością oceny rzeczywistości z punktu widzenia Boga, niemożnością dostrzegania działania Jego pierwoistnych praw i  zasad, a także nierealizowaniem właściwego przebiegu życia przypisanego człowiekowi. Wygląda na to, że ma ona swoje korzenie w procesie upadku w Ogrodzie Eden. Wtedy to „ojcem” ludzkości został Szatan. Wszystkie jego intencje, myśli i sposoby działania, powstałe w nim w trakcie upadku ze stanu dobrego Archanioła Lucyfera do stanu złej istoty zwanej Szatanem, przeniosły się na ludzi. Stali się oni zatem jego spadkobiercami w nowym złym królestwie zwanym piekłem. Ucieleśniona w osobowości Szatana upadła natura, została odziedziczona przez wszystkie osoby duchowe ludzi przychodzących na świat w upadłym świecie. Funkcjonuje ona obok naszej pierwotnej natury, odziedziczonej pierwotnie od Stwórcy. Niestety, ta pierwotna nie rozwinęła się wystarczająco i została zagłuszona przez tę upadłą. Religie nazywają to, co się stało w Ogrodzie Eden, grzechem pierworodnym i jednomyślnie wyrażają przekonanie, że ten grzech jest dziedziczony przez wszystkich ludzi, niezależnie od naszej woli. Po prostu rodzimy się z tym piętnem, które uzewnętrznia się stale w postaci upadłej natury. Zarówno grzechu pierworodnego, jak i upadłej natury nie da się zwyczajnie usunąć z człowieka. Dlatego ludzkość potrzebuje zbawienia, które w dużym skrócie jest procesem odwrotnym do procesu upadku pierwszych ludzi. Ogólnie upadła natura wywodzi się z akceptacji kłamstwa „węża” z Ogrodu Eden, w którym głosi on, że Stwórca zna zarówno dobro jak i zło.

Zło powstało w trójkącie Adam-Ewa-Lucyfer wskutek zmiany kierunku miłości. Nastąpiło wówczas pojawienie się sytuacji niezgodnej z prawami Bożymi, to znaczy nieprawdy, a mówiąc dosadniej, kłamstwa. To kłamstwo wypowiedziane przez Lucyfera zbudowało podstawę do ugruntowania się zła. Było to tak. Prawda od Stwórcy dotyczyła faktu, że spożycie „owocu” spowoduje śmierć: „…z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz” (Rdz 2,16-17). I tak właśnie się stało. W wyniku upadku Adam i Ewa umarli, oczywiście tylko dla Boga, ale dla Niego było to równoznaczne z pełną śmiercią człowieka. Lucyfer przeciwstawił prawdzie od Boga swoje słowa:. „Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3, 5-6). W tej wypowiedzi Lucyfera są właściwie aż dwa kłamstwa: pierwsze, że nie umrą, a drugie, że Bóg zna zarówno dobro jak i zło. To drugie kłamstwo jest tak wypowiedziane, że niewielu zdaje sobie sprawę z jego ogromu i konsekwencji. Prawie całe chrześcijaństwo uznało, że Lucyfer mówił prawdę, twierdząc, że Bóg zna zło. Tymczasem Pan Jezus miał jasne zdanie o wypowiedzi Szatana: „Od początku był on zabójcą i  w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa”(J 8, 44). Dlatego na wielu stronach tego opracowania wykazuję, że Bóg nie zna zła, a wręcz nie może go znać. Oczywiście, Szatan bardzo by chciał, aby ludzie twierdzili, że Bóg zna zło i żeby jego kłamstwo stało się obiegową prawdą. Aby tak nie było, warto zaufać opinii samego Jezusa, zamiast „oskarżać” Boga o angażowanie się w zło i w jego skutki.

Aby zbadać istnienie zła, analizowałem nie tylko Biblię, ale również Koran, przeczytałem opracowania ksiąg Wedy, przejrzałem Tipitakę oraz szereg innych uznanych ksiąg religijnych, w tym nawet Księgę Uranti. Zorientowałem się, że w tych księgach zło jest traktowane jako obcość, jak coś niechcianego w istniejącym świecie. Czasami zło było traktowane jako nasze fałszywe wyobrażenie o rzeczywistości lub tylko nasz wymysł. W zdecydowanej większości zło pochodziło od jakiejś zbuntowanej istoty, która znalazła posłuch wśród ludzi. Tylko w nielicznych przypadkach pojawiało się ono w Osobowości Boga, ale te opisy można wciąż traktować jak ludzkie odczucie, które pojawiło się w wyniku odziedziczonej upadłej natury od twórcy zła.

Jednak ze wszystkich ksiąg opisujących pochodzenie zła na pierwszym miejscu stawiam Biblię. Mówi ona w sposób symboliczny o bardzo wielu wydarzeniach. Autorzy Biblii, tworząc jej teksty, znali już zło i  musieli jakoś wytłumaczyć jego istnienie. W przyrodzie nie istnieje drzewo poznania dobra i zła, a więc jest ono symbolem jakiegoś zjawiska, stanu lub nawet jakiegoś bytu. Może ono na przykład symbolizować stan czyjeś niedoskonałości, w tym wypadku Ewy. Jego istnienie może też pośrednio sugerować, że Bóg przekazuje ludziom wiedzę o czekającej ich odpowiedzialności za swoje życie. Wiedząc, że ludzie wzrastający w Ogrodzie mogą podejmować niezależne od Niego decyzje, ostrzega ich przed „zagubieniem się” i robi to w formie zakazu spożycia „owocu”. Nic dziwnego, że po tym „spożyciu” ludzie zgubili się gdzieś Panu Bogu i nie bez powodu zadaje On słynne pytanie: „Gdzie jesteś, Adamie?”.

Tak powstała sfera poza rzeczywistością ustanowioną przez Stwórcę, czyli nasz upadły świat.

Z tego względu Stwórca nie może ingerować w naszą złą cywilizację, zwaną piekłem. Ona jest po prostu anty-boska. Nietrudno więc odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Bóg nie ingeruje w zło? Odpowiedź nasuwa się sama. Bóg nie może ingerować w coś, czego nie stworzył, ponieważ inaczej wziąłby odpowiedzialność za upadek człowieka i za obecny świat, którego nigdy nie miał w swoich planach. Gdyby doskonały Byt Pierwoistny włączył się w niedoskonały stan danej sytuacji, to nadałby jej status doskonałości, a to jest sprzeczne z Jego Zasadami. Bóg nie zna naszego upadłego świata i nie analizuje go. W sensie bezpośrednim nie jest uczestnikiem naszej cywilizacji. To my weszliśmy w strefę zła, a Stwórca na jakiś czas stracił nas z oczu i wciąż na nas czeka.

Oczywiście między Bogiem a ludźmi utrzymuje się cienka nić komunikacji. Jej poziom można porównać do poziomu komunikacji między Ojcem Niebieskim a Adamem w Ogrodzie Eden. Tam, w swojej młodości, zanim nastąpił ich upadek, pierwszy syn Boga oraz Jego pierwsza córka Ewa przebywali bezpośrednio z Bogiem. Bóg jest niezmienny. Nie opuszcza Swoich dzieci, nawet gdy one go opuściły. Przecież w człowieku tkwi wciąż osoba duchowa dana mu przez Stwórcę. Jej charakter jest naszą pierwotną naturą, naszą pierwotną osobowością, czyli miejscem bezpośredniej obecności Boga. To jest właśnie Jego „tchnienie”, które otrzymujemy przy narodzeniu. Od tego momentu zaczyna się wieczna więź z Ojcem Niebieskim, która służy człowiekowi w dojściu do doskonałości. Niestety ta pierwoistna więź jest obecnie tylko cienką nicią komunikacji, gdyż po upadku Adama i Ewy nie było jej dane należycie się rozwinąć. Pierwotna natura będzie w nas tkwiła na zawsze, bez względu na to, jak postępują ludzie. Odczuwamy ją najczęściej jako działanie naszego sumienia. Jest to nasza reakcja na fakt stałego trwania Jego praw i zasad będących Opatrznością Bożą oraz bazą dla przyszłego Królestwa Niebieskiego. Te prawa istnieją aktywnie i wywierają wpływ na naszą wolę „powrotu” do Swego Stwórcy. Wielu ludzi wyczuwa Opaczność Bożą jako płynącą do nich Miłość, która wywołuje w nich ciągłą wiarę i nadzieję, że kiedyś będziemy razem z Ojcem Niebieskim w Jego Królestwie. Niestety, poziom naszej więzi z Bogiem nie może przekroczyć poziomu, jaki miał miejsce w Ogrodzie Eden. Wola Boga niezmiennie przejawia się w stałym pragnieniu powrotu do utraconego Królestwa Niebieskiego, czyli niesłabnącej nadziei wynikłej z istnienia w nas pierwotnej natury otrzymanej od Stwórcy. To stałe pragnienie można odczytać w słowach „Przyjdź Królestwo Twoje, bądź Wola Twoja…”. W naszym świecie rezultatem tej swoistej komunikacji powinno być wypracowanie sytuacji, w której może pojawić się ktoś taki, jak Jezus Chrystus. Zatem Bogu pozostaje w tej sytuacji oczekiwanie na pozytywne rezultaty działania ludzi, aniołów i Zbawiciela. Dla ludzkości ten czas oznacza powrót w odrodzonej formie Adama i Ewy na pierwotną pozycję, która została utracona w Ogrodzie Eden.

Skoro Bóg nie zna zła, to należałoby dopytać, w jaki sposób odczuwa On sytuację ludzi. Przecież jest Stwórcą każdego człowieka przez to, że daje nam przy urodzeniu unikalną osobę duchową. W Jego koncepcji każdy z nas przechodzi życie fizyczne na Ziemi, aby w tym czasie osiągnąć dojrzałość osobistą, czyli doskonałość przeznaczoną człowiekowi. Tymczasem my tej doskonałości nie osiągamy, a na dodatek dziedziczymy „stan śmierci” od pierwszych przodków ludzkości. Opuszczając sferę fizyczną, wchodzimy do sfery duchowej niedostosowani do wiecznego życia w sferze poza czasem i przestrzenią. Trwamy tam zablokowani bez możliwości życia w Królestwie Niebieskim, w którym czeka na nas Ojciec Niebieski. W tej sytuacji proces zbawienia należy rozumieć jako „powtórne narodziny” dokonane za sprawą „czystych przodków” ludzkości, czyli doskonałego Adama i doskonałej Ewy.

Ogromny postęp na drodze naprawy zaistniałej sytuacji dokonał Jezus Chrystus. Jego zbawcze dzieło należy określić jako Odkupienie. Oznacza to, że kosztem Swojego fizycznego życia, jako Syn Boży, czyli Doskonały Adam, uwolnił ludzi ze sfery śmierci, czyli z piekła, a następnie umożliwił im przejście do sfery życia, czyli do tak zwanego czyśćca, w którym mogą rozpocząć powrót do raju. Raj to sfera początkowa Królestwa Niebieskiego, w której ludzie, tak jak pierwotnie to miało miejsce w przypadku Adama i Ewy, mogą dochodzić do pełnej dojrzałości jako dzieci Boże. Do tego miejsca weszło już wielu ludzi, a właściwie ich wieczne osoby duchowe. Dzięki Jezusowi ten proces odnowy ludzkości wciąż trwa. Wciąż jednak brakuje obok Doskonałego Adama Doskonałej Ewy. Tę rolę w trwającym procesie zbawienia spełnia Duch Święty – domniemana „partnerka”, działającego już tylko duchowo Pana Jezusa.

Zatem Bóg wciąż czeka na nas. W Jego Królestwie poza czasem i przestrzenią nie upływa czas, podczas gdy nam jest go za mało dla osiągnięcia doskonałości. Dla sfery, w której nie upływa czas, nie ma znaczenia, czy człowiek będzie dochodził do doskonałości przez 80 lat, przez 8.000 lat, a nawet przez 80.000 lat.

5. Dobro i zło

Dlaczego w tak zdecydowany sposób stwierdzam, że Bóg nie zna zła? Ponieważ chciałbym zwrócić uwagę tym wszystkim, którzy inaczej widzą ten problem. Z tego też względu wciąż podkreślam, że zło to osobliwość istniejąca całkowicie poza Bytem Pierwoistnym, która jak nowotwór wdarła się do wcześniej powstałego wszechświata, zarówno fizycznego jak i duchowego i w praktyce dotyczy tylko nas, naszej ziemskiej cywilizacji.

Wygląda na to, że zło jest złamaniem Boskich zasad i  praw. Definicja ta nie dotyczy tylko religii, lecz służy do ogólnego określenia zła jako łamania ustanowionego prawa i powszechnie przyjętych zasad moralnych. Na przykład złamanie konstytucji jakiegoś państwa jest jednoznacznie określane jako zło. Dlatego osoby łamiące prawo, czy to moralne, państwowe, czy Boskie, są osobami złymi i mogą być traktowane jak przestępcy.

Przykładem zwykłego dobra jest lampa wisząca na suficie i oświetlająca pomieszczenie. Gdy spadnie nam na głowę, to może wyrządzić zło. Krzesło powinno służyć do siedzenia, a nie rozpadać się pod siedzącą osobą, robiąc jej krzywdę. Zatem można powiedzieć, że dobro jest tym, co powinno być lub istnieć pierwotnie. Dlatego, nawiązując do poprzedniego zdania, zło jest tym, czego nie powinno być.

Doskonały twórca powinien tworzyć doskonałe rzeczy odzwierciedlające jego umiejętności. Doskonały inżynier uwzględnia odpowiednie prawa fizyki, tworząc lampę, która nigdy nie spadnie nam na głowę. Doskonałość takiego twórcy powinna generować pewność, że tak się nigdy nie stanie. Nie będzie w ogóle takiej możliwości, że urwie się ona z zaczepu na suficie i spowoduje powstanie złej sytuacji. Zatem doskonały Stwórca nie kalkuluje, „co by było, gdyby”, gdyż to byłoby sprzeczne z Jego doskonałością. Nie bierze zatem pod uwagę swojej porażki, czyli w przypadku Stwórcy faktu powstania zła.

Wyjątek stanowi sytuacja, gdy Stwórca „programowo” tworzy „coś” niedoskonałego, nad czym nie będzie miał kontroli aż do momentu, gdy to „coś” osiągnie doskonałość. Biorąc pod uwagę Swój „program”, Stwórca, jako ten doskonały i uwzgledniający wszystkie możliwości, zastosuje środki zaradcze w formie wsparcia dla okresowo niedojrzałego, a stworzonego przez Siebie bytu, czyli człowieka. Zapewni mu więc wsparcie, określi jedyne możliwe ryzyko i będzie czekał na dojście człowieka do stanu doskonałości. W tej sytuacji nie ma On żadnej możliwości poznania tego, co zrobili ludzie, czyli zła.

Stwórca obdarza Swoje wszechstworzenie miłością, a w największym stopniu ludzi. Ta miłość, która jest swoistą siłą napędową życia, prowadzi wszystko do doskonałości, utrzymując pierwotny, dobry kierunek nadany jej przez Niego. Byt Pierwoistny jest doskonały i nie zmienia nigdy jej przeznaczenia. Ktoś, kto jest stworzony „na obraz i podobieństwo Boga”, będąc doskonały jak On, też nie powinien zmieniać jej kierunku. Niestety niedoskonała istota, która znajduje się dopiero w drodze do doskonałości, może ewentualnie zmienić kierunek miłości. Wtedy pojawia się zło, czyli stan przeciwny do ustalonego kierunku miłości, czyli stan niezgodny z koncepcją świata stworzonego przez Boga.

6. Czym jest zło i jakie są jego źródła?

Zło nie jest jakimś naszym urojeniem, ale czymś zdecydowanie substancjalnym, czyli rzeczywistym i konkretnym. Przeanalizuję to jeszcze dokładniej poniżej, ale już teraz wykazałem, że zło w swej naturze jest całkowicie sprzeczne z pierwotnym sensem istnienia ludzkości.

Większość teologów, nie tylko chrześcijańskich, dopatruje się przyczyn upadku Adama i Ewy w fakcie istnienia wolności w człowieku i w działaniu wywodzącej się z niej wolnej woli. Twierdzą oni, że Stwórca dał człowiekowi wolną wolę, w którą nie ingeruje. To znaczy, że w Ogrodzie Eden Ojciec Niebieski zostawił człowiekowi wolny wybór między zjedzeniem a niezjedzeniem „zakazanego owocu”. Ponieważ człowiek wybrał „zjedzenie owocu” i okazał nieposłuszeństwo wobec zakazu jego spożycia, to nastąpił upadek. Stąd wniosek, że wolna wola, czyli po prostu wolność człowieka, doprowadziła go do upadku. Przeczy to mojemu twierdzeniu, że przyczyną powstania zła była źle ukierunkowana siła miłości. Całą argumentację dotyczącą okoliczności, w której nieopanowane przez Lucyfera pragnienie wyższego poziomu miłości spowodowało jego upadek, zawarłem w rozdziale pt. „Początek zła” w książce „Dotyk wieczności”. Poniżej przytoczę tylko podstawowe argumenty wyjaśniające mój punkt widzenia.

Wolność jest pewnym stanem funkcjonowania, czyli sferą, w której porusza się człowiek realizujący swoją wolną wolę. Nie jest więc siłą, która może spowodować upadek. Co przemawia za tym, że wolność nie była przyczyną upadku?

Po pierwsze, wolność może tylko wytworzyć stan gotowości do podjęcia decyzji prowadzącej do upadku, ale podjęcie tej decyzji wymaga zadziałania siły, która nie tkwi w wolności. Na przykład wolność może nas doprowadzić na skraj przepaści, ale przekroczenie jej krawędzi kończy wolność, bo zaczyna działać siła grawitacji, która wciąga człowieka w przepaść.

Po drugie, spożycie owocu przez Adama i Ewę było świadomym aktem. Bóg bowiem, jako troskliwy Ojciec, zadbał o to, aby dobrze wyjaśnić im niebezpieczeństwo związane z zakazanym owocem. Skoro Adam i Ewa wiedzieli, że zjedzenie owocu przyniesie im śmierć, oznacza to popełnienie przez nich czegoś w rodzaju samobójstwa. Tak można powiedzieć, gdyż pierwsi ludzie świadomie podjęli decyzję wbrew śmiertelnemu zagrożeniu. Samobójstwa nie popełnia się jednak w stanie wolności, ale wobec jej braku, gdy nie ma już żadnego innego wyjścia z trudnej sytuacji lub nie widać nadziei na jakiekolwiek inne rozwiązanie.

Po trzecie, skoro nastąpił rodzaj samobójstwa, to musiała go spowodować siła większa od siły zachowania życia, a jedyną siłą większą od niej jest siła miłości. Nie muszę chyba przypominać, jak wiele samobójstw było skutkiem zawiedzionej miłości.

Na obronę Boga pragnę dodać jeszcze kolejne argumenty, które przeciwstawiają się twierdzeniom, że poddał On próbie Swoje dzieci lub stawiał je przed wolnym wyborem wynikającym z ich wolnej woli. Wyglądałoby to na swoisty test lojalności czy posłuszeństwa.

Po pierwsze, Bóg po stworzeniu Swego dzieła nie testuje go, gdyż wówczas oznaczałoby to, że testuje Samego Siebie. Bóg jest doskonały i nie popełnia błędów, a testuje się tylko rzeczy, co do których ma się wątpliwości.

Po drugie, Adam i Ewa, po stworzeniu przez Boga, byli niewinni i nie znali zła, gdyż wyszli „spod ręki” doskonałego Boga, który nie zna zła i go nie stworzył. Takich istot się nie testuje, bo trzeba by podejrzewać zło, a to nie zgadza się z Ojcostwem i doskonałością Boga.

Po trzecie, Bóg jest Wszystkowiedzący, a więc nie używa testów, bo przecież zawsze znałby z góry wyniki każdego testu.

Po czwarte, Bóg, jako Kochający Ojciec, nie narażałby swoich dzieci na ewentualny negatywny wynik testu, tym bardziej, że ten domniemany test był „na śmierć i  życie” („… gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz” – Rdz 2, 17). Każdy kochający ojciec zawsze chroni swoje dzieci przed skutkami jakiegokolwiek niebezpieczeństwa i nie poddaje ich grożącym śmiercią testom.

Na koniec dodam jeszcze jedną uwagę. Wielu teologów chrześcijańskich, tłumacząc upadek Adama i  Ewy, twierdzi, że Bóg dał człowiekowi wolną wolę i  dlatego nie zaingerował w kuszenie Lucyfera. Problem polega na tym, że ci sami teologowie, nie pamiętając swego tłumaczenia o sytuacji w Ogrodzie Eden, twierdzą, że Bóg ingeruje w nasz upadły świat, to znaczy wpływa na nasze uczynki, a co za tym idzie na naszą wolną wolę. Te dwa twierdzenia nie dają się ze sobą pogodzić. Tylko jasne oddzielenie Boga od zła tłumaczy właściwie obecny stan świata.

To są argumenty, które należy wziąć pod uwagę, gdy w sposób powierzchowny opisuje się to, co zdarzyło się w owym czasie w świecie tworzonym przez Boga.

7. Śmierć duchowa i upadła natura

Uzupełniając analizę sytuacji z Ogrodu Eden, należy wyjaśnić problem śmierci duchowej. Ostrzeżenie Stwórcy o istnieniu przynoszącego śmierć „owocu” było w rzeczywistości sygnałem dla Adama i Ewy, że odejście od dobra oznacza skrajnie niebezpieczny stan istniejący poza Bogiem, czyli stanu śmierci duchowej. Śmierć duchowa jest wyjątkiem od wieczności i  nieśmiertelności, które wywodzą się od wiecznego i  nieśmiertelnego Boga. Nie ma On w sobie śmierci, a więc nie jest jej źródłem. Jeśli ona się pojawiła, to na pewno nie pochodziła od Niego i nie miał On z nią nic wspólnego. W takim razie w Ogrodzie Eden powstał wyjątek w stworzonym przez Boga wszechświecie, który jest nie tylko śmiercią, ale i  nieznanym Jemu złem. Tak jak napisałem powyżej, ten stan śmierci może zostać zakończony tylko w wyniku zbawienia, które w przypadku pojedynczego człowieka jest rodzajem powtórnych narodzin. Na razie można to zrobić tylko „duchowo”, korzystając z odkupicielskiego dzieła Jezusa Chrystusa. Wtedy przestaniemy tkwić w stanie śmierci duchowej.

Jak do tego doszło, że Szatan panuje nad ludźmi, czyli po prostu nad naszym światem?

Jak już pisałem, w wyniku upadku pierwszych ludzi powstała sfera funkcjonująca poza pierwotną strukturą tworzącego się świata, nigdy nieplanowana przez Stwórcę. Ta sfera to upadły świat. Jest ona zupełnie poza Bogiem i poza Jego kontrolą. Może w niej więc funkcjonować zupełnie inne życie, niż w rzeczywistości przewidzianej planami Stwórcy.

Pierwsi ludzie wskutek upadku zostali jakby „nasączeni” złem. Na dodatek to zjawisko ma charakter dziedziczny. Od pierwszych chwil pojawienia się każdego nowego człowieka na świecie działa na niego coś w rodzaju algorytmu zła. Pomimo że osoba duchowa, którą Stwórca obdarza nas w momencie urodzenia, jest czysta, czyli bez zła, to natychmiast po naszych narodzinach algorytm zła tworzy w nas upadłą naturę.

W trakcie upadku nastąpiło przewrócenie „do góry nogami” hierarchii stworzonego świata. Ludzie przyjęli koncepcję rozumienia rzeczywistości od Archanioła, a odrzucili koncepcję Stwórcy, gdyż nie wprowadzili w życie ostrzeżenia o niespożywaniu „owocu”. W ten sposób zło przeniknęło w sferę osobowości człowieka i stało się źródłem upadłej natury, czyli czegoś na kształt wypaczonego charakteru. Na co dzień podstawowa cecha naszej upadłej natury uzewnętrznia się w częstej dominacji zła nad dobrem, czyli w praktyce – kłamstwa nad prawdą. Władzę nad ludźmi przejął niestety „ojciec kłamstwa”. Wszelka władza, nawet ta demokratycznie wybrana, ma tendencję do dominowania nad ludźmi, zabierania im wolności, zmuszania ich do postępowania według jej zasad, które rzadko mają coś wspólnego z pierwotnymi regułami życia, przygotowanymi przez Stwórcę. W Ogrodzie Eden Archanioł, sługa Boga i człowieka, zapanował bezprawnie nad dzieckiem Boga. Ten stan przeniósł się na nasze życie społeczne, ponieważ wciąż różni tyrani, możnowładcy lub źli przywódcy rządzą ludzkością, skłaniając nas do tworzenia zła nawet na dużą skalę. Wspomnę tu tylko o fenomenie Adolfa Hitlera. Potrafił on negatywnie wpłynąć na potężny naród, aby skłonić go do uczestnictwa w rozlicznych okrucieństwach rozpętanej przez siebie drugiej wojny światowej. Doszło wówczas do ludobójstwa, które nigdy wcześniej na taką skalę nie zdarzyło się na naszej planecie.

Proces upadku wykazał również, że dziedzictwo zła przenosi się przez akt seksualny, który w pierwotnym zamiarze Stwórcy miał służyć czemuś krańcowo odmiennemu: przenoszeniu dziedzictwa dobra od Boga. Tymczasem ten akt i jego skutki są kolejnym podstawowym mechanizmem służącym do utrzymywania naszej upadłej natury. Każdy wie o degeneracjach seksualnych, o krzywdach wyrządzanych przez żądze seksualne, o przestępstwach i zbrodniach na tym tle. Pomimo tysięcy lat cywilizacji ludzkiej nigdy i nigdzie nie udało się zaradzić temu problemowi, który niestety dominuje w stosunkach międzyludzkich. To, co miało przynosić największe szczęście i radość, teraz bywa źródłem nieprzerwanych nieszczęść i tragedii. Tak jest, ponieważ upadłej natury nie da się wykorzenić żadnymi metodami dydaktycznymi ani nawet środkami przymusu prawnego. Ludzką cywilizację można tylko naprawić poprzez proces zbawienia, którego sens powinien zrozumieć każdy człowiek. Na razie jednak nasza upadła natura niezmiennie podtrzymuje istniejące piekło.

Można tu jeszcze użyć innego sposobu wytłumaczenia naszej obecnej sytuacji.

Szatan przejął kontrolę nad pierwszymi ludźmi, gdy jeszcze jako Archanioł Lucyfer wychowujący dzieci Boga, zapragnął najwyższego poziomu miłości, do którego tylko one miały prawo, a nie on. Oznacza to, że zmienił on kierunek siły miłości, która jest o wiele potężniejszą siłą niż siła życia. To był początek śmierci i zła. Właśnie to oznaczało jego sprawcze uczestnictwo w „spożyciu owocu” w Ogrodzie Eden. Mając pozycję nauczyciela i wychowawcy dzieci Boga, użył jej i dalej używa, aby panować nad ludźmi. Nielegalnie kontynuuje powierzoną mu pierwotnie misję, do której już utracił prawo. Przez to jednak stał się ojcem i bogiem dla wszystkich pokoleń ludzkości. Zamknął ludzi jakby pod „wielkim szklanym kloszem” i chce być w nim całkowicie wszechwładny. W ogromnej części przypadków jego działanie jest skuteczne. Wstrzymał bowiem duchowy rozwój ludzkości na poziomie nie wyższym niż ten, do którego doszli pierwsi ludzie w Ogrodzie Eden. Dzięki temu wciąż ma przewagę nad „swoimi” wychowankami. Rządzi zatem w tym „szklanym kloszu”, a przede wszystkim uniemożliwia ludziom zrozumienie, jak powinno wyglądać Królestwo Niebieskie na Ziemi i w świecie duchowym. Dlatego nasza wiedza o zjawiskach duchowych jest taka mizerna. W interesie Szatana leży to, aby Bóg był gdzieś daleko od człowieka, odległy i nieosiągalny, tajemniczy i niezrozumiały. Dodatkowo, aby ludzi odciągnąć od poznawania Boga, czyni nieustanne wysiłki, aby wiedza o Bogu praktycznie się nie rozwijała i była ukrywana za zasłoną głoszonych przez religie tajemnic, dogmatów oraz zakazów. Tak samo jest z Panem Jezusem. Nauczanie przywódców różnych wyznań chrześcijańskich odsunęło Go od ludzi i przeniosło w niedostępne niebiosa, zamiast pozwolić Mu towarzyszyć nam na co dzień. Przez tę sytuację Szatan wciąż może być bardzo blisko nas. Żyjemy zatem pod tym „kloszem” jak w klatce, oddzieleni od Boga i od dobrego świata duchowego. To jest właśnie nasza upadła cywilizacja.

W związku z powyższą konkluzją można pokusić się o stwierdzenie, że w naszym świecie wszystkie instytucje mniej lub bardziej służą Szatanowi, działając w ten sposób na rzecz utrzymania jego władzy nad ludźmi. Nie ma tu żadnych wyjątków. Bez względu na to, czy jest to instytucja gospodarcza, społeczna, polityczna, naukowa, edukacyjna czy religijna, służą one do podtrzymania panowania „władcy tego świata”. Szczególnie może dziwić umieszczenie na tej liście instytucji religijnych, to znaczy kościołów, związków wyznaniowych czy ruchów religijnych. Ucząc wiary w Boga, powinny one nieprzerwanie przestrzegać przed potęgą Szatana, który zajął miejsce Boga. Jednak rzadko to robią, jakby miały coś innego, ważniejszego do zrobienia. Wiadomo przecież, że takie przypominanie o istnieniu Szatana nie leży w jego interesie. On stale ukrywa swoją tożsamość i bardzo nie chce, aby instytucje religijne pokazywały jego wszechobecność w społeczeństwie. Dopóki więc przywódcy religijni nie zaczną działać wbrew jego interesom, ich aktywność nie będzie związana z najważniejszym zadaniem, które powinno stać się ich prawdziwą misją. Tymczasem ich działalność wypełnia tylko drugorzędną niszę w społeczeństwie, jakby wydzielone miejsce poza codziennym życiem. Zwykle mają ładne budynki i dobre warunki do egzystencji dla duchownych. To pozwala Szatanowi kontrolować te instytucje, dając im ułudę, że coś robią na rzecz zbawienia. To rutynowo uspokaja zarówno ich przywódców, jak i wyznawców. Ludzie co pewien czas wykonują jakieś praktyki religijne i mają spokojne sumienie, że spełniają swoją powinność wobec Boga. Tak oto bardzo ważna aktywność ludzka na rzecz przywrócenia Królestwa Niebieskiego jest kierowana na boczny tor. Na dodatek każde odchylenie się od takiej normy jest bezwzględnie likwidowane przez Szatana rękami ludzi. Przykładem jest sam Jezus, którego działalność próbowali zlikwidować przede wszystkim liderzy religijni w ówczesnym Izraelu. Gdyby któryś z Jego apostołów przyszedł do synagogi i zapytał jakiegokolwiek kapłana, czy ma pójść za Jezusem, to na pewno otrzymałby negatywną odpowiedź. Tak też jest w czasach obecnych. Ortodoksyjne instytucje wyznaniowe bardzo pilnują, aby nikt nie naruszał ich pozycji, szczególnie nauczaniem o potędze Szatana i o słabości ludzkiej wobec niego. Dlatego tak długo trwa upadły świat.

Tak oto Szatan niezmiennie trwa niewidoczny i jakby nieobecny za kulisami naszej cywilizacji. Jednak to on właściwie ma decydujący wpływ na całokształt naszego życia. A przebywanie w piekle jest dla większości ludzi raczej trudnym doświadczeniem, a czasem nawet wielkim cierpieniem.

Ten tekst powstał, aby ujawnić właściwą tożsamość Szatana i uświadomić zło, które on nam wyrządza. Do zadań tego tekstu należy również uświadomienie wszystkim, jak działa upadła natura odziedziczona przez nas od niego. Ma ona, obok tej pierwotnej, istotny wpływ na nasze zachowanie, poglądy i ocenę sytuacji w obecnym świecie. Szczególne upadła natura uniemożliwia nam właściwą ocenę Osobowości Stwórcy oraz Jego aktywność we wszechświecie.

8. Problem „naprawy” zaistniałej sytuacji w świetle rzeczywistego istnienia zła.

Jednym z najważniejszych tematów wynikających z takiego podejścia do zła jest problem zbawienia świata. Z mojego punktu widzenia wynika jasno, że Bóg w sposób bezpośredni nie może uczestniczyć w tym procesie, bo dotyczy on złego, upadłego świata. Bóg nie może naprawiać czegoś, czego nie stworzył i  czego nie zna. Ten nasz świat jest jakby otchłanią istniejącą poza Nim. Nasza ludzka cywilizacja, czyli nasze piekło, istnieje samo w sobie, bez udziału Stwórcy. Stąd logiczny wniosek, że musi być naprawiana bez Jego bezpośredniego udziału. Jego obecność wśród nas zakończyła się w Ogrodzie Eden wraz z upadkiem pierwszych ludzi. Pozostało jednak Jego prawo i zasady oraz ich odziaływania na człowieka, co ja niezmiennie nazywam Opatrznością Bożą. Zatem proces zbawienia świata musi się dokonywać wysiłkami ludzi, Zbawiciela i aniołów. Zło zapoczątkował archanioł Lucyfer i towarzyszący mu jego aniołowie, oczywiście przy współudziale ludzi. Dlatego zbawienie nie może być przeprowadzane przez Stwórcę, ale przez następców tych, którzy stworzyli zło i wprowadzili je do naszej rzeczywistości, to znaczy przez ludzi i aniołów.

Najbardziej istotne w tym względzie jest zrozumienie faktu, że zło zostało jakby dołączone do naszego świata już po zakończonym akcie stworzenia. Pisząc to opracowanie chciałem przeciąć wszelkie dywagacje na temat dopuszczenia przez Boga zła do stworzonego przez Siebie dzieła oraz że jest ono wynikiem wolnej woli człowieka. Takie pomysły teologów wzięły się z nieprzemyślanego twierdzenia, że Bóg wszystko wie, a więc zna też zło. Faktycznie, nasz Stwórca wszystko wie, ale to „wszystko” odnosi się do tego, co stworzył. Ponieważ nie stworzył zła, to jest ono poza „wszystkim”, to znaczy poza Nim. Błędne założenie teologów powoduje, że muszą tworzyć karkołomne teorie dotyczące sprzeczności między istnieniem dobrego Stwórcy a istnieniem zła. Jeszcze trudniej przychodzi im sensowna odpowiedź na pytanie, dlaczego Bóg dotychczas je nie zlikwidował. Apogeum tych teorii stanowi twierdzenie, że Ojciec Niebieski, aby zlikwidować czynione przez nas zło, posłużył się ukrzyżowaniem Swego Syna, Jezusa Chrystusa. Tymczasem zabójstwo jest jasno określone jako zło w jednym z Jego przykazań. Dopóki będziemy „oskarżać” Go o takie rzeczy, dopóty będzie to Ktoś nieprawdziwy, niemający nic wspólnego ze Stwórcą naszego świata.

Fundamentalnym błędem chrześcijańskiego rozumowania dotyczącego przyczyn istnienia zła jest założenie, że wszystko, co ludzie wymyślą, a potem wprowadzą w życie, musi równocześnie być znane Bogu. Moim zdaniem tak nie jest. Uważam, że ludzie mogą wymyśleć oraz wytworzyć coś niezgodnego z Jego koncepcją stworzenia, coś poza Nim. Chodzi oczywiście o zło. A zatem, czy mechanizm wytworzenia zła przez ludzi i Archanioła mógłby być nieznany Bogu? Czy zło może być „produktem” złego Archanioła oraz ludzi i być nieznane Bogu? Tak, tak właśnie jest.

To, co zrobiliśmy było nieznane Stwórcy, dlatego po upadku nie mógł odnaleźć Adama. Nie mógł i dalej nie może wprowadzić zła do Swojej świadomości, ponieważ nie ma wiedzy o mechanizmie jego powstania i wprowadzenia w życie, który zastosowali pierwsi ludzie i Archanioł. Jest doskonałym, absolutnym i kompletnym Stwórcą. Nie może zostać poprawiony, zmodyfikowany lub udoskonalony o nową wiedzę o źle, którego nie miał w Sobie. Doskonały Bóg nie może zostać zmieniony przez niedoskonałych ludzi. Nasze złe działanie nie może mieć wpływu na Niego. Zło było i pozostaje nadal naszą domeną.

A zatem zło to unikalny „produkt” stworzony samodzielnie przez Archanioła, Adama i Ewę, którzy z tym „produktem” znaleźli się poza Bogiem. Z powodu wytworzenia zła stali się innymi istotami, których Bóg nie stworzył, czyli Szatanem i upadłymi ludźmi. Nastąpiło to już po wprowadzeniu doskonałego planu Stwórcy dotyczącego przyszłego Królestwa Niebieskiego. W Jego koncepcji stworzenia świata nie było miejsca na zło.

Jeżeli definitywnie wyeliminujemy z naszego zrozumienia Boga wszelkie zło niesłusznie Go obciążające, to mamy przed sobą ważną i prawdziwą wiedzę o rzeczywistości duchowej. Zaprzestając „oskarżania” Boga o znajomość zła odzyskujemy „czystego” Stwórcę, absolutnie dobrego i doskonałego Ojca Niebieskiego. Takiego nieskażonego naszą wiedzą o źle Stwórcę można kochać z czystym sercem i być pewnym, że ma się do czynienia tylko z samym dobrem i miłością. Jasnym staje się wówczas to, że nasze ziemskie piekło nie pochodzi od Boga. W związku z tym sfera zła niestworzona przez Niego musi kiedyś przeminąć. Wtedy nie będzie już w ogóle zła, a tylko samo dobro.

9. Konsekwencje wynikające z twierdzenia, że Prawdziwy Bóg nie zna zła

Podsumowując powyższą analizę, powinienem odpowiedzieć na pytanie: jakie konsekwencje wywołuje stwierdzenie, że Bóg nie zna zła? Odpowiedź brzmi: bardzo istotne konsekwencje. Podaję je poniżej.

Stwierdzenie, że Bóg nie zna zła może być szokiem dla tych, którzy wierzą, że Stwórca jest wszystkowiedzący, czyli że panuje nad istnieniem wszelkiej rzeczywistości. Niestety, zakres wszechwiedzy Boga sięga tylko do granicy, w której zaczyna się zło. Za tą granicą jest tylko otchłań, czyli coś, co dla Niego nie może istnieć.

Z tego wynika, że poza Bogiem powstała zupełnie nowa, nieznana Mu rzeczywistość. Jest ona jak nowotwór „doczepiony” do oryginalnego świata duchowego związanego z Bogiem. Tak najlepiej wyobrazić sobie piekło. Myślowo można sobie też wyobrazić sferę „buforową” między tym piekłem a właściwą Bożą rzeczywistością. To rodzaj „poczekalni” albo „przedsionka” dla osób duchowych ludzi, którzy nie doszli jeszcze do odpowiedniego poziomu duchowego, aby trafić do początkowej właściwej sfery świata duchowego. Tak jak już pisałem, chrześcijaństwo nazywa ten „przedsionek” czyśćcem, a tę sferę „początkową” rajem.

Pocieszające jest tylko to, że ta zła rzeczywistość nie jest wieczna, gdyż tylko to, co stworzył Bóg, jest wieczne.

Inne zaskoczenie może wywołać stwierdzenie, że Bóg nie uczestniczy w życiu ludzi na Ziemi. Oznacza to, że choć jest, to jakby Go nie było. W naszym świecie, który nazwałem piekłem, wciąż króluje „pan tego świata”, jak Szatana nazwał Jezus Chrystus. Uznaję za pewnik, że Bóg nie może angażować się w piekło, to znaczy, że nie może działać w tym samym miejscu, co Szatan. A zatem nie ma Go tu z nami. Przypisywanie Bogu udziału w życiu świata pod panowaniem Szatana jest bardzo niewłaściwe i oznacza zupełny brak zrozumienia Osobowości Stwórcy.

Dlatego dobrze jest zdać sobie sprawę z tego, że Ojciec Niebieski nie obserwuje naszego zachowania, nie ocenia nas na bieżąco i nie czeka po naszej śmierci z karami na tych, którzy zrobili coś niezgodnego z Jego prawami. Nie jest On bowiem naszym dozorcą ani policjantem, ale raczej Ojcem doskonale dobrym i  kochającym. Nie dość, że cierpimy w niewoli szatańskiej, to wiele religii „oskarża” Boga o przygotowywanie dodatkowych kar i cierpień dla Swoich dzieci po zakończeniu ziemskiego życia. Trzeba zupełnie nie czuć Serca Naszego Ojca Niebieskiego, aby głosić takie idee. Wszelkie kary i  cierpienia odczuwane po wejściu do świata duchowego są naszymi wyrzutami sumienia, gdy zdamy sobie sprawę ze swoich błędów i grzechów popełnionych w życiu fizycznym.

Wprowadzenie do świadomości ludzi faktu, że Bóg zna zło, warto uznać za jeden z największych sukcesów „pana tego świata”. Szatanowi udało się przez to „zdegenerować” w pewien sposób obraz Boga w oczach ludzi. Dokonało się to prawie we wszystkich miejscach na kuli ziemskiej. Najstarsze plemiona tworzyły bogów wojowniczych, mściwych i stających po czyjejś ze stron konfliktów. Bogowie egipscy, greccy czy rzymscy uwikłani byli w ludzkie sprawy pełne zła, krzywd i fałszywej sprawiedliwości. Tak zwani plemienni bogowie mieli swoje narody wybrane, a tak zwani biblijni czy koraniczni bogowie rządzili ludźmi na zasadzie (proszę wybaczyć za sformułowanie) „kija i marchewki”. Tacy „bogowie” rozsiewali hojnie przywileje różnym władcom „z bożej łaski”, wskazywali wybrańców, którzy stawali się potem obiektem kultu, zezwalali na palenie na stosach niewinnych ludzi, przyjmowali różnorodne ofiary za „odkupienie złych uczynków” oraz rządzili wszystkimi za pomocą tak zwanej „opatrzności bożej”. To wszystko, jak to wcześniej podkreśliłem, jest jednym z głównych sukcesów tego, który od początku, czyli od Ogrodu Eden, był „ojcem kłamstwa”.

Ten sukces „pana tego świata” w ogromny sposób spustoszył między innymi psychikę mieszkańców Europy, w której kultura chrześcijańska rozwinęła się najbardziej. To tu walczący rycerze nosili na piersiach symbole chrześcijańskie, a równocześnie uczestniczyli w zbrodniach ludobójstwa. Tu żołnierze wymordowali miliony niewinnych ludzi, mając na pasach napis: „Bóg jest z nami”. Należy też wspomnieć, że ci europejscy „delegaci” wymordowali większość Indian w Ameryce, tym razem bez żadnych sztandarów i napisów. Gdyby kościoły europejskie od momentu swego powstania jasno nauczały, że Bóg nie dopuszcza zła, a wręcz go nie zna i gdyby nauczały, że zło wytwarzają tylko ludzie wbrew prawom Bożym, to historia Europy mogłaby się potoczyć inaczej. A tak mamy dalej w tej części świata, jak również w innych miejscach na naszym globie, „religijne” przyzwolenie do niszczenia dobra przy pomocy pięknych haseł czy kłamstw wyglądających naprawdę. Dotyczy to także czynów całkowicie sprzecznych z naukami Jezusa.

Szczególnie należy uwzględnić fakt, że Bóg nie zna zła, w przypadku analizy misji Jezusa Chrystusa. Dotyczy to twierdzenia chrześcijan, że Bóg zesłał Swojego Syna, aby przez męczeńską śmierć na krzyżu zgładził nasze grzechy. Takie przekonanie jest kolejnym przykładem zupełnego niezrozumienia Osobowości Stwórcy. Muszę teraz jeszcze raz przytoczyć słowa, które powtarzam we wszystkich moich publikacjach: „Jak Bóg, Twórca przykazania „nie zabijaj”, mógł się posłużyć krwawą ofiarą, a właściwie morderstwem, jako metodą na zbawienie świata?! Przecież Jezus nie mógł sam siebie zabić, ale musieli tego dokonać ludzie. W żadnym wypadku morderstwo dokonane przez ludzi, dzieci Boga, nie może być narzędziem w ręku Boga. Idea zbawienia przez krwawą ofiarę ma charakter pogański i jak wszystko, co pogańskie, jest bardzo odległa od sposobów działania Boga”.

Gdy rozmawiałem z chrześcijanami na Dalekim Wschodzie, to wszyscy oni podkreślali ogromną moc nauk Jezusa Chrystusa. Zauważyłem, że w tak odległych kulturowo krajach żyją chrześcijanie, co prawda nieliczni, którzy potrafili wytrwać przy swojej wierze mimo niewyobrażalnych prześladowań. Oni jednak dziwili się, że chrześcijańska Europa stała się zarzewiem wojen światowych, a także niesłychanego w dziełach świata ludobójstwa. Zwracali uwagę na ogromną słabość instytucjonalnego chrześcijaństwa, choć nie znali tego przyczyny. Dlatego już wiele lat temu wykazywałem im w czasie dyskusji religijnych, że słabość duchowa chrześcijaństwa wynika w dużej mierze z faktu, że wierni tej religii są wychowani w przeświadczeniu, że Bóg wszystko wie, wszystko widzi i wszystkim kieruje. Ta błędna wiara niesłychanie wypacza prawdziwy obraz Pan Boga. Powoduje równocześnie niedocenianie potęgi zła, jego wpływu na psychikę ludzi i niezrozumienie wpływu Szatana na ludzkość. Niestety, ta błędna postawa dalej dokonuje spustoszeń moralnych wśród chrześcijan, co rzutuje na obecny stan Europy. Również judaizm, islam oraz różne dziwne ruchy religijne przez wiarę, że Bóg zna zła, dokładają się do tego moralnego spustoszenia.

Praktyczna analiza sytuacji, w której oskarża się Boga o istnienie zła, prowadzi do wniosku, że niszczy się fundamentalne źródło dobra. Jest ono niezbędne w społeczeństwie, w którym nie uczy się dobra w jego czystej postaci, to znaczy pochodzącego od Bytu Pierwoistnego. Żadna bowiem z wielkich religii nie zaprezentowała w sposób niezależny od swych dogmatów czegoś takiego, jak Konstytucja Boża.  Mogłaby ona jasno przedstawić Prawa Boże jako standardy dobra. Byłaby ona przede wszystkim zbiorem praw „na obraz i podobieństwo Boga”. Chrześcijańskie wysiłki jej utworzenia bazują tylko na Biblii, która powstała w kręgu ludzi, którzy znali zło i którzy twierdzili, że Bóg zna zło. To samo można powiedzieć o wysiłkach islamskich bazujących na Koranie. Takie jednostronne próby stworzenia tej Konstytucji nie mogą przynieść odpowiednich rezultatów. Minęło już tysiące lat istnienia wyznań religijnych, a one wciąż borykają się z problemem odróżnienia dobra od zła. Najbardziej przeszkadza temu fakt, że Boga „oskarża się” o znajomość zła lub dopuszczenie do jego istnienia. W ten sposób nigdy nie poznamy Prawdziwego Stwórcy. Przecież On musiał utworzyć Swoje doskonałe prawa przed stworzeniem człowieka i na pewno w ich ramach nie brał pod uwagę istnienia czegoś takiego jak zło. Określony w początkowej części tego opracowania Byt Pierwoistny nie jest wcale obiektem zainteresowania poszczególnych wyznań religijnych. Zadawalają się one „swoimi bogami”, którzy znają zło.

Ludzkość wciąż doznaje działania zła w postaci wojen, konfliktów, chorób i innych nieszczęść. Jesteśmy jakby otoczeni złem, stąd dość często musimy postępować źle, nie zdając sobie sprawy, co jest właściwym dobrem. Trzeba jeszcze raz otwarcie powiedzieć, że organizacje religijne nie uczą, co jest dobrem w sposób wystarczający, a bardziej skupiają się na wskazywaniu, co jest złem. Przykładem jest istnienie w judochrześcijaństwie Dziesięcioro Przykazań, które są tylko zbiorem określeń, co jest złem. Faktyczne większość religii ostrzega przed złem, a równocześnie nie prezentuje wystarczających standardów dobra. Na przykład nieliczni święci katoliccy nie są w stanie „przykryć” złego postepowania duchowieństwa w kościele katolickim. Dobrze więc, że przynajmniej stale napominają ludzi, aby nie postępowali źle.

Chrześcijańscy badacze Biblii (przepraszam za sformułowanie) „wchodzą”, do niej jak do stodoły i wybierają  to, co im się podoba lub to, co im „wpadnie pod rękę”. W wyniku tego mamy tysiące wyznań chrześcijańskich i brak jasnej wizji Praw Bożych mogących tworzyć Jego Konstytucję.

Zatem chrześcijanie, a także przedstawiciele innych religii, powinni jasno zrozumieć, że to nie Bóg, ale my, jako spadkobiercy tych, którzy uczestniczyli w powstaniu zła, mamy to zło naprawiać. Oznacza to, że za proces odnowy świata są odpowiedzialni aniołowie i ludzie prowadzeni przez Syna Bożego. Powinni oni stworzyć odpowiednie warunki, aby On mógł się narodzić. Tak właśnie się działo w całym okresie Starego Testamentu. Umożliwiło to narodzenie się Drugiego Adama – Jezusa Chrystusa, który tak jak Pierwszy Adam nie miał grzechu pierworodnego, czyli nie miał żadnej więzi ze złem. Tak też powinno się stać w naszych czasach, choć trzeba bardzo uważać, by nie „ukrzyżować” Syna Bożego, gdy On się pojawi.

Dzięki poznaniu prawdy o tym, że Bóg nie zna zła, można wreszcie zrozumieć słowa Jezusa: „Boże Mój, Boże Mój, czemuś mnie opuścił?” (Mt 27, 46). Jezus w chwili śmierci powiedział prawdę. Jego słowa są wyrazem odczucia, że Bóg naprawdę Go opuścił. Przedtem był On z Jezusem przez całe Jego życie aż do momentu decyzji Jezusa o ofierze odkupienia ludzkości kosztem własnego życia. Do tej sytuacji doprowadziło niespełnienie misji przez Jana Chrzciciela, brak wiary narodu wybranego, strach apostołów, zdrada jednego z nich, a także zaparcie się Jego przez najbliższego ucznia. Drugi Adam stanął do bezpośredniego pojedynku z byłym Archaniołem Lucyferem całkiem sam, opuszczony nawet przez Swego Ojca. Kiedyś Pierwszy Adam opuścił Ojca Niebieskiego, rozpoczynając proces zła po „przegranym pojedynku” z tym Archaniołem. Wiele tysięcy lat potem przyszedł czas, aby naprawić upadek Adama i Ewy. Tylko w ten sposób Syn Boży, Drugi Adam, mógł samodzielnie, bez pomocy Boga, odkupić prawie cały świat duchowy. Dzięki temu umożliwił wszystkim ludziom zerwanie więzi z Szatanem. Równocześnie samemu Sobie mógł zapewnić pozycję Pana „Ogrodu Eden”. Dopiero tam może czekać na Niego i na nas Ojciec Niebieski.

Jeśli jakaś religia wciąż twierdzi, że Bóg zna zło lub dopuszcza do jego istnienia, to obciąża Boga czynami Szatana oraz umieszcza Stwórcę razem z Jego przeciwnikiem w tym samym miejscu, czyli w naszym upadłym świecie. To prowadzi do prostego wniosku, że taka religia sprzyja Szatanowi, wspierając go w jego dalszej władzy na Ziemi. Może to spowodować podejrzenie, że taka religia jest wypaczona przez „władcę tego świata” i może pośrednio wspierać jego dalszą władzę. Dodatkowo przypisywanie Bogu, że stale obserwuje nasze zachowanie i czynnie wpływa na nie, jest właśnie tym, co robi z nami Szatan. Nie godzi się zatem „oskarżać” o to Boga.

10. Uwaga końcowa

Wiem, że powyższe twierdzenia mogą poważnie zakłócić typową wiarę w obecność Boga w naszym świecie, a szczególnie dotychczasowe zrozumienie Opatrzności Bożej. Postanowiłem to jednak zrobić, aby pobudzić ludzi do poważnego i skutecznego zastanowienia się nad światem.

Gdyby ludzie, a szczególnie najważniejsze wyznania religijne, poważnie przyjęli wiedzę, że Bóg nie zna zła, to może wszyscy „zabraliby się do roboty”, aby definitywnie skończyć ze złem.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Teoria wiecznego istnienia